Narzędzia:
Wspólne posiedzenie Komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności (nr 17), Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej (nr 25) w dniu 05-04-2016
Uwaga! Zapis stenograficzny jest tekstem nieautoryzowanym

Zapis stenograficzny

– wspólne posiedzenie Komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności (17.)

oraz Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej (25.)

w dniu 5 kwietnia 2016 r.

Porządek obrad:

1. Nowa strategia handlowa i inwestycyjna Komisji Europejskiej – „Handel z korzyścią dla wszystkich – w kierunku bardziej odpowiedzialnej polityki handlowej i inwestycyjnej”.

(Początek posiedzenia o godzinie 15 minut 02)

(Posiedzeniu przewodniczy przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej Marek Rocki)

Przewodniczący Marek Rocki:

Proszę o zajmowanie miejsc. Zaczynamy. Witam państwa.

Otwieram połączone posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej oraz Komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności.

Punkt 1. porządku obrad: nowa strategia handlowa i inwestycyjna Komisji Europejskiej – „Handel z korzyścią dla wszystkich – w kierunku bardziej odpowiedzialnej polityki handlowej i inwestycyjnej”

Tematem naszego posiedzenia będzie nowa strategia handlowa i inwestycyjna Komisji Europejskiej. Chodzi konkretnie o dokument zatytułowany „Handel z korzyścią dla wszystkich – w kierunku bardziej odpowiedzialnej polityki handlowej i inwestycyjnej”.

Witam gości uczestniczących w naszym dzisiejszym spotkaniu: panią profesor Elżbietę Czarny z Kolegium Gospodarki Światowej w Szkole Głównej Handlowej i – również zajmującą się tymi sprawami – panią Ewę Synowiec, głównego doradcę Dyrekcji Generalnej do spraw Handlu w Komisji Europejskiej. Ministerstwo Rozwoju reprezentują naczelnik Robert Kalinowski, naczelnik Wojciech Sudoł i radca ministra Krzysztof Trepczyński. Mam jeszcze odnotowaną obecność reprezentanta Ministerstwa Spraw Zagranicznych, urzędników z Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce oraz społecznego asystenta senatora, pani Marii Nowińskiej. Witam wszystkich państwa.

Nasze dzisiejsze posiedzenie będzie przebiegało w taki sposób, iż na początek w jego temat wprowadzi nas pani doktor Słok-Wódkowska, potem tę nową strategię, której tytuł przytoczyłem, przedstawi pani doktor Ewa Synowiec, a następnie wysłuchamy stanowiska rządu i komentarza eksperta, czyli pani profesor Czarny.

Bardzo proszę, Pani Doktor.

(Głos z sali: Proszę siedzieć. Spokojnie.)

Główny Specjalista w Dziale Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej w Biurze Spraw Międzynarodowych i Unii Europejskiej w Kancelarii Senatu Magdalena Słok-Wódkowska:

Niespecjalnie umiem mówić na siedząco, więc może jednak będę stać.

(Przewodniczący Marek Rocki: To dobry nawyk nauczyciela akademickiego.)

Tak.

Króciutko. Powiem tylko kilka słów o tym, dlaczego rozmawiamy o tej kwestii na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej – być może jest to jedna z niewielu okazji, by porozmawiać o tym na szczeblu państwa członkowskiego – i, przede wszystkim, skąd pomysł, żeby umowy handlowe negocjowała Unia, a w zasadzie Komisja Europejska.

Otóż wspólna polityka handlowa należy do tzw. kompetencji wyłącznych Unii Europejskiej, czyli takich, w stosunku do których nie obowiązuje nasza ulubiona zasada pomocniczości. W tej chwili wyświetlam artykuł, który mówi o tym, co wchodzi w zakres wspólnej polityki handlowej. Zakres ten został rozszerzony w stosunku do przepisów obowiązujących przed wejściem w życie traktatu z Lizbony, tak że w tej chwili obejmuje kwestie: handlu towarami i usługami, handlowych aspektów własności intelektualnej, bezpośrednich inwestycji zagranicznych, ujednolicenia środków liberalizacyjnych, polityki eksportowej i środków ochronnych. Tak naprawdę zakres ten obejmuje to, co mieści się w zakresie prawa Światowej Organizacji Handlu, plus kwestie dotyczące bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Powoduje to, że wszystkie kwestie dotyczące tzw. regionalnych umów handlowych, które zgodnie z art. 24 GATT i art. 5 GATS są dozwolone dla członków Światowej Organizacji Handlu, muszą być negocjowane i przyjmowane przez Unię Europejską jako całość, a nie przez poszczególne państwa członkowskie.

Jak w tej chwili wygląda krajobraz tych regionalnych umów handlowych? Unia Europejska jest niewątpliwie najbardziej aktywnym uczestnikiem procesu tzw. regionalizacji, co oznacza, że ma najwięcej umów regionalnych spośród wszystkich podmiotów, które… No, z jednej strony są państwa, z drugiej strony jest Unia Europejska. Tych umów jest ponad… Inaczej: ponad 40 takich umów zostało notyfikowanych, ale w tej chwili jest ich mniej, dlatego że do umów notyfikowanych w Światowej Organizacji Handlu, czyli WTO, zaliczamy także te umowy, które już nie obowiązują. Chodzi m.in. o układy europejskie, jakie ze wspólnotami europejskimi zawarły Polska i wszystkie państwa członkowskie, które przystąpiły do Unii Europejskiej razem z nami.

Można wskazać kilka grup takich umów handlowych. W pewnym sensie są one podzielone na rodziny, a klasyfikuje się je według tego, z kim zostały zawarte, co obejmują, a także jaki jest ich cel. Najważniejszą informacją jest to, że zdecydowana większość porozumień handlowych Unii stanowi element umów o szerszym zakresie regulacji, czyli tzw. umów stowarzyszeniowych. Zawierane są one na podstawie art. 217 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, a ich cechą charakterystyczną – potwierdzoną także w orzecznictwie – jest to, że partner Unii częściowo przyjmuje unijne prawodawstwo. Takie umowy zawsze mają też część handlową, obejmującą np. liberalizację handlu towarami. W zasadzie we wszystkich nowych umowach dotyczy to także liberalizacji handlu usługami, a zwykle również handlowych aspektów własności intelektualnej i zamówień publicznych. Są to kwestie regulowane przez prawo WTO.

Jeśli chodzi o te rodziny umów handlowych, to przede wszystkim są to… Tutaj możecie państwo zobaczyć, jakie konkretnie są to umowy. Ta pierwsza grupa to układy o stowarzyszeniu i stabilizacji. Jak widać, w ciągu ostatnich kilku lat były one podpisywane przede wszystkim z państwami… No, jest to rodzina stworzona dla państw Bałkanów Zachodnich. Podstawowym celem wspomnianych umów jest przygotowanie tych państw do członkostwa w Unii. Taką umowę – choć, o ile wiem, nie weszła jeszcze ona w życie – zawarto także z Kosowem, ale powiem państwu szczerze, że zawsze mam problem z tym, jak ją ujmować. Chodzi o to, że dwa lata temu Kosowo faktycznie podpisało umowę o stowarzyszeniu i stabilizacji, przy czym zakres jej stosowania będzie węższy.

Druga rodzina to umowy eurośródziemnomorskie, które również mają charakter stowarzyszeniowy. Jak widać, jest to grupa najstarszych umów. Zostały one notyfikowane w Światowej Organizacji Handlu jedynie jako umowy ustanawiające strefę wolnego handlu, niemniej jednak w tej chwili niektóre z nich są już renegocjowane. Trwa proces zmiany tych umów. Myślę, że pani doktor Synowiec będzie jeszcze o tym mówiła. Ta ostatnia grupa… No, to są umowy Euromed.

Umowy z Gruzją, Mołdawią i Ukrainą zawierane są w ramach polityki sąsiedztwa Unii Europejskiej. Ta grupa państw regionu Morza Śródziemnego – w zasadzie są to państwa Afryki Północnej – mieści się w ramach porozumień eurośródziemnomorskich, ale jeśli chodzi o Gruzję, Mołdawię i Ukrainę, to są to już układy stowarzyszeniowe zakładające utworzenie pogłębionej strefy wolnego handlu w ramach Partnerstwa Wschodniego.

Przejdźmy do kolejnych grup. Tutaj wyróżniłam Turcję. Jest to najstarsza umowa stowarzyszeniowa zawarta z Unią Europejską, z którą Turcja, jako jedyne tak duże państwo, połączona jest także unią celną. A więc jest to szczególna umowa stowarzyszeniowa.

Poza tym są jeszcze państwa regionu AKP, czyli Afryki, Karaibów i Pacyfiku. Charakterystyczną cechą tych państw jest to, że są to byłe kolonie państw członkowskich Unii Europejskiej, które zawsze były z Unią – a wcześniej z EWG i Wspólnotą Europejską – związane w sposób szczególny. Państwa te łączy z Unią Europejską jedna umowa stowarzyszeniowa, tzw. umowa z Kotonu. Jest to jedyna umowa stowarzyszeniowa, która nie jest jednocześnie regionalną umową handlową. Z państwami grupy AKP negocjowane są odrębne umowy handlowe, tzw. economic partnership agreements, czyli umowy o partnerstwie ekonomicznym. Do tej pory udało się w pełni przyjąć jedynie jedną taką umowę. Chodzi o umowę z CARIFORUM, czyli z państwami regionu Karaibów. Pozostałe, oznaczone jako interim, to umowy przejściowe. Właściwa umowa jest cały czas negocjowana. Umowy przejściowe obejmują liberalizację handlu towarami, ale nie przewidują liberalizacji usług i innych elementów.

Mamy także umowy stowarzyszeniowe z Chile i państwami Ameryki Środkowej, a także umowę o utworzeniu strefy wolnego handlu z Kolumbią i Peru. Do umowy tej miał dołączyć jeszcze Ekwador, ale nie wiem, czy już się to udało.

(Głos z sali: Nie.)

Jeszcze nie.

(Głos z sali: Ale jest już blisko.)

Ten proces trwa.

Jedyna w pełni nowoczesna umowa o utworzeniu strefy wolnego handlu zawarta została z Koreą Południową.

Umowa z Meksykiem była specyficzna, dlatego że utworzenie strefy wolnego handlu i liberalizacja handlu usługami nastąpiła tam w drodze decyzji organów utworzonych na podstawie umowy o partnerstwie.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kilka innych specyficznych umów, np. umowa o utworzeniu Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Umową tą objęte są także Norwegia, Islandia i Liechtenstein, a dotyczy ona wszystkich kwestii poza liberalizacją handlu towarami. Państwa te mają osobne umowy o utworzeniu strefy wolnego handlu, mimo że podpisały też umowę o utworzeniu Europejskiego Obszaru Gospodarczego, o której wiemy, że ma ona oczywiście dużo szerszy zakres. Nie chodzi w niej tylko o liberalizację usług, ale o wspólne prowadzenie polityki gospodarczej.

Umowa ze Szwajcarią… W zasadzie powinnam powiedzieć: umowy ze Szwajcarią, dlatego że oprócz umowy o utworzeniu strefy wolnego handlu jest także szereg umów zakładających liberalizację i integrację w określonych sektorach, np. w zakresie swobodnego przepływu osób.

Mamy też umowy z miniaturowymi państwami europejskimi. Z Andorą i San Marino łączy nas unia celna.

Co do umów z krajami niesamodzielnymi to w niektórych przypadkach… Dotyczy to np. Wysp Owczych. Taka umowa, obejmująca handel towarami, łączy nas też z Autonomią Palestyńską. To wszystko uzależnione jest od zakresu autonomii kraju, który podpisuje z Unią umowę.

Tak że tych umów jest, jak widać, dosyć dużo. Warto jednak podkreślić to, co pokazywałam na początku. W tej chwili widać już, że kroki, które poczyniła dotychczas Unia Europejska, zdradzają pewną zmianę myślenia. Jak pokazują badania, głównym celem umów stowarzyszeniowych nie jest już chyba liberalizacja i integracja gospodarcza. Są to umowy, które mają również charakter polityczny. Mają one na celu wspieranie rozwoju państw słabiej rozwiniętych i umożliwianie im nawiązywania bliższych relacji, także tych pozaekonomicznych, z Unią Europejską.

Z kolei najnowszy trend polega na tym, że Unia zaczęła negocjować umowy z państwami wysokorozwiniętymi. Pierwsza taka umowa zakłada chyba najgłębszą, choć mającą wąski zakres… No, obejmuje ona jedynie kwestie gospodarcze, tzn. liberalizację handlu towarami i usługami, przy czym liberalizacja ta jest dosyć głęboka. Chodzi o umowę z Koreą Południową. Umowa ta weszła w życie w 2011 r., a wynegocjowany tekst jest ogólnodostępny.

Są jeszcze umowy z Singapurem i Kanadą, jednak nie zostały one jeszcze nawet podpisane. Jeżeli chodzi o Singapur, to warto się przy tej umowie na chwilę zatrzymać. Nie została ona przyjęta m.in. dlatego, że cały czas czekamy na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości w sprawie tego, w czyich kompetencjach leży jej podpisanie. Komisja Europejska w ubiegłym roku wystąpiła o opinię doradczą, w której Trybunał Sprawiedliwości ma przesądzić, czy w związku z brzmieniem art. 207, który pokazywałam na początku, umowa z Singapurem zostanie podpisana wyłącznie przez Unię Europejską, czy też będzie to tzw. umowa mieszana, którą ratyfikować będą musiały również państwa członkowskie. Jest to dla nas o tyle istotne, że tylko w tym drugim przypadku ta sprawa trafi kiedyś – w formie ustawy ratyfikacyjnej – pod obrady komisji senackiej.

W stosunku do Kanady taki wniosek jeszcze nie wpłynął. Myślę, że więcej na ten temat będzie mogła powiedzieć pani doktor Synowiec. No, cały czas toczą się jeszcze negocjacje. Ostatnie zmiany, jakie wprowadzono do tej umowy w ubiegłym miesiącu, dotyczą inwestycji.

W tej chwili toczą się jeszcze negocjacje w sprawie umów ze Stanami Zjednoczonymi i Japonią, ale myślę, że będzie jeszcze okazja, żeby porozmawiać o tym dłużej. Mam na myśli przede wszystkim temat TTIP, czyli tej umowy ze Stanami Zjednoczonymi, która budzi najwięcej kontrowersji.

Tytułem wstępu chciałabym powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie o tym, że zmiana art. 207 spowodowała też zmianę kompetencji w zakresie umów o ochronie i popieraniu inwestycji. Do czasu wejścia w życie traktatu z Lizbony kwestie inwestycyjne nie były objęte wspólną polityką handlową, w konsekwencji czego należały do tzw. kompetencji dzielonych Unii Europejskiej. Dwustronne umowy inwestycyjne z państwami trzecimi, czyli umowy o ochronie i popieraniu inwestycji, zawierane były samodzielnie przez państwa członkowskie. Takich umów zawartych pomiędzy państwem członkowskim Unii a państwem trzecim – wyłączając tzw. wewnątrzunijne umowy BIT – jest ponad 1300. W 2009 r. zostało to jednak włączone do kompetencji wyłącznych, a zatem państwa teoretycznie straciły możliwość zawierania takich umów. W praktyce jednak, zgodnie z rozporządzeniem ustanawiającym przepisy przejściowe w zakresie dwustronnych umów inwestycyjnych między państwami członkowskimi a państwami trzecimi, po pierwsze, państwa nie muszą wypowiadać tych umów, które są już obecnie zawarte – byłoby to zresztą bardzo trudne ze względów praktycznych – a po drugie, mogą one modyfikować i negocjować nowe umowy, jednakże najpierw należy ten fakt notyfikować i uzyskać zgodę Komisji.

Równolegle toczą się również negocjacje dwustronnych umów inwestycyjnych pomiędzy Unią Europejską a państwami trzecimi. Jak pamiętam, od ponad dwóch lat taka umowa, obejmująca jedynie ochronę i popieranie inwestycji, negocjowana jest z Chinami. Obecnie kwestie inwestycyjne dołączane są też do umów handlowych, co czyni z nich umowy handlowo-inwestycyjne. Rozdziały dotyczące inwestycji wynegocjowaliśmy już z Kanadą i Singapurem, a ostatnio także z Wietnamem. Taki rozdział planowany jest również w umowie ze Stanami Zjednoczonymi.

Myślę, że to tyle, jeśli chodzi o wstęp i podstawowe informacje. Zapewne będzie jeszcze okazja, żeby każdą z tych kwestii rozwinąć.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo za ten wstęp.

Proszę teraz panią doktor Synowiec o przedstawienie nowej strategii opracowanej przez Komisję.

Główny Doradca w Dyrekcji Generalnej do spraw Handlu w Komisji Europejskiej Ewa Synowiec:

Dziękuję.

Panie Przewodniczący! Szanowni Państwo!

Bardzo się cieszę, że mogę być na posiedzeniu senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej, gdyż pomimo tego, że – jak przed chwilą powiedziała moja koleżanka – polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji Unii Europejskiej, a Komisja ma w tej sprawie dużo prerogatyw, praktyka ostatnich lat pokazuje, że coraz większe znaczenie mają kontakty i konsultacje Komisji Europejskiej z państwami członkowskimi, z Parlamentem Europejskim, a także z parlamentami narodowymi. Oczywiście nie mówię o procedurze badania subsydiarności. Zależy nam po prostu na tym, aby kraje członkowskie były jak najbardziej zaangażowane – czy to poprzez swoje legislatury, czy to poprzez egzekutywy – w to, co robi Komisja.

Tematem dzisiejszego posiedzenia jest kolejny manifest polityczny Komisji Europejskiej na temat wspólnej polityki handlowej. Trzeba powiedzieć, że właściwie każda kadencja Komisji Europejskiej zaczyna się takim nowym otwarciem. Nie chodzi jednak o to, żeby negować to, co było robione dotychczas. Obserwujemy zmianę światowych realiów gospodarczych, w jakich funkcjonują Unia Europejska i jej kraje członkowskie, w związku z czym przyjęty został taki właśnie komunikat. Ma on dosyć skomplikowaną nazwę: „Handel z korzyścią dla wszystkich – w kierunku bardziej odpowiedzialnej polityki handlowej i inwestycyjnej”. Za chwilę postaram się wyjaśnić, co to znaczy.

Od razu na początku podkreślę, że cała ta polityka, sformułowana jesienią zeszłego roku, wpisana jest w 10 priorytetów Jeana-Claude’a Junckera. Właściwie została ona podporządkowana temu pierwszemu priorytetowi, który dotyczy pobudzania wzrostu gospodarczego i tworzenia coraz większej liczby nowych miejsc pracy. Wiąże się to ze stymulowaniem gospodarek, które pozwoli nam wyjść z kryzysu i podtrzymać wzrost gospodarczy. Polityka handlowa postrzegana jest tutaj jako zespół instrumentów, które stymulują gospodarkę bez obciążania budżetów krajowych, podobnie jak reformy strukturalne czy plan inwestycyjny Unii Europejskiej, który został przyjęty niedawno.

Na tym slajdzie chciałabym pokazać państwu, że Unia Europejska predestynowana jest do tego, aby odnosić korzyści z handlu międzynarodowego. W związku z tym ważna jest dbałość o instrumenty, jakimi się ona posługuje. Tak jak jest tutaj napisane, dla 80 państw Unia jest pierwszym, a dla 40 kolejnych – drugim partnerem handlowym. Widzimy, że jej udział w handlu globalnym jest stały. Od roku 2000 zaobserwowano spadek udziału Stanów Zjednoczonych w globalnym handlu z 16% do 11%, a w przypadku Japonii nastąpił spadek z 10% do 4,5%. Zapewne domyślacie się państwo, w przypadku jakiego kraju udział w handlu światowym wzrósł. Chodzi oczywiście o Chiny, gdzie odsetek ten wzrósł z 5% do 15%. Tak że widać tutaj wyraźne zmiany na rynku światowym.

Rynek Unii Europejskiej jest nie tylko ważnym ogniwem wymiany towarów, ale także magnesem dla inwestycji zagranicznych. Unia Europejska przyciąga najwięcej takich inwestycji w skali globalnej. Mówi się, że około 7,3 miliona miejsc pracy powstaje właśnie dzięki inwestycjom przeprowadzanym w Unii Europejskiej.

Tutaj zaś widzimy ilustrację pokazującą, dla których krajów Unia Europejska jest pierwszym partnerem handlowym. Obraz ten dosyć mocno przemawia do wyobraźni. Nasi partnerzy mogą się pochwalić niewielkimi obszarami, na których zajmują taką czołową pozycję.

Powiedziałam już, że Unia Europejska chce poprzez swą politykę handlową tworzyć nowe miejsca pracy. Okazuje się, że dosyć ważnym źródłem miejsc pracy w Unii Europejskiej jest eksport. Mówi się, że jest z nim związana 1/7 powstających miejsc pracy. Gdy spojrzymy na Polskę, zobaczymy, że odsetek ten wynosi mniej więcej 15–20%. Ponadto ludzie zatrudnieni w eksporcie są generalnie lepiej wykwalifikowani i lepiej opłacani. Teraz w Unii mamy 30 milionów miejsc pracy związanych z eksportem. Kiedy patrzy się na statystyki, widać, że jest to o 15 milionów więcej niż 15 lat temu. Chodzi tutaj o eksport bezpośredni, ale można dodać do tego jeszcze zatrudnienie związane z eksportem w sposób pośredni. Pomyślmy o tym, że około 200 tysięcy miejsc pracy w Polsce związanych jest w ten sposób z eksportem niemieckim. Mam na myśli różnego rodzaju poddostawców pracujących dla przemysłu niemieckiego. To też jest efekt tego pośredniego oddziaływania handlu na tworzenie nowych miejsc pracy. Istotna jest tutaj rola małych i średnich przedsiębiorstw, której waga pobrzmiewa w komunikacie politycznym dotyczącym polityki handlowej, gdyż – jak się okazuje – generują one sporą część tych miejsc pracy.

Teraz chciałabym wtrącić jeden slajd, który pokazuje, że liberalizacja handlu przynosi Unii Europejskiej korzyści. Umową nowej generacji jest umowa z Koreą, o której wspomniała moja przedmówczyni. Jest to bardzo ambitna umowa, w której zniesiono 99% ceł. No, cła te zostaną zniesione w ciągu pięciu lat. W związku z tym w ciągu czterech lat odnotowano 55-procentowy wzrost eksportu w ogóle. W dziedzinie przemysłu motoryzacyjnego nastąpił wzrost trzykrotny, a przecież to właśnie w tym sektorze Europa najbardziej obawiała się konkurencji ze strony Korei. Udział Unii Europejskiej w imporcie Korei wzrósł z 9% do 13%. W przypadku Stanów Zjednoczonych udział ten pozostaje stabilny, a w przypadku Japonii nastąpił spadek. Tak że widać już efekty oddziaływania liberalizacji handlu na nasz eksport.

Powiedziałam już, że polityka handlowa musi brać pod uwagę realia, jakie występują w świecie. Trzeba więc podkreślić fakt, iż kanały dostaw i łańcuchy wartości bardzo się we współczesnym świecie skomplikowały. Stąd też nie można patrzeć na politykę handlową wyłącznie merkantylistycznie. Trzeba zwrócić uwagę na to, że import jest równie ważny dla pozycji danego kraju w łańcuchach wartości. Widzimy tutaj stwierdzenie, że… Wydaje się, że zasadniczo importuje się surowce i energię, ale chodzi o to, że dobra inwestycyjne, maszyny i urządzenia też są niezwykle ważne, bo pomagają kreować tę wartość dodaną, która może być potem eksportowana.

Handel towarami stymuluje też rozwój i eksport usług. Można powiedzieć, że we współczesnym świecie przemysł oraz eksport – no, właściwie chodzi o handel w ogóle – przyczyniają się do rozwoju sektora usług. Mówi się nawet o… serwicyzacji gospodarki? Nie wiem, jakiego jeszcze polskiego słowa można by tutaj użyć. W każdym razie usługi – zwłaszcza te ich sektory, które służą logistyce i obsługują handel – mają szansę się dzięki temu rozwijać. Powstają nowe potrzeby i nowe sektory usług, które zajmują coraz ważniejszą pozycję w handlu. W tej chwili już około 40% wartości unijnego eksportu to właśnie usługi.

Z usługami wiąże się też aspekt przemieszczania się ludzi i przepływu informacji. Jest to niezwykle ważny czynnik rozwoju gospodarki, dlatego też w umowach, które są obecnie zawierane, stosuje się całościowe, holistyczne podejście do partnerów handlowych. Wskutek kolejnych rund liberalizacyjnych w ramach Światowej Organizacji Handlu coraz mniejsze znaczenie mają cła, tak więc zwraca się uwagę na inne obszary, takie jak zamówienia publiczne, własność intelektualna, zasady tranzytu energii czy też usługi, o których już trochę powiedziałam. Są to elementy brane pod uwagę w tych bardzo zaawansowanych umowach nowej generacji. No, nie wspominam już o tych dodatkowych elementach pozataryfowych, które są, można powiedzieć, elementami tradycyjnymi. Myślę o przepisach fitosanitarnych i weterynaryjnych czy technicznych przepisach dotyczących handlu.

Teraz opowiem troszeczkę dokładniej o samym komunikacie. Dlaczego mówi się, że ma on przynieść korzyści właściwie wszystkim grupom społecznym – przedsiębiorcom, konsumentom, obywatelom, pracownikom itd. – a także krajom partnerskim? Jaka powinna być nasza polityka handlowa? Mogę szczerze powiedzieć, że na to, jak ten komunikat został sformułowany – pani profesor pewnie też to potwierdzi – wielki wpływ miała dyskusja na temat umowy o Transatlantyckim Partnerstwie w dziedzinie Handlu i Inwestycji. Po prostu okazało się, że społeczeństwo obywatelskie jest coraz bardziej aktywne i zaczyna interesować się polityką handlową pod kątem tego, co pojedynczy konsument, obywatel czy pracownik będzie z tego wszystkiego miał. Zaczęły rodzić się podejrzenia, że kraje czy ugrupowania negocjujące tę umowę mają do niej podejście wyłącznie merkantylistyczne. Poza tym przy okazji TTIP pojawił się też aspekt przejrzystości negocjacji, który w związku z tym jest w komunikacie Komisji Europejskiej bardzo mocno akcentowany.

Jak można scharakteryzować główne cechy tej polityki handlowej? Otóż powinna ona być skuteczna i przejrzysta, a także uwzględniać wartości istotne dla Unii Europejskiej. Nie będę się na ten temat rozwodzić, bo czytali już państwo charakterystykę tych nowych realiów ekonomicznych. Chodzi o to, co jest najważniejsze we współczesnej wymianie towarowej i jakie elementy powinny być w związku z tym uwzględniane w umowach o wolnym handlu czy też w tych zaawansowanych umowach o stowarzyszeniu, które zawierają również komponent strefy wolnego handlu.

Najważniejsza kwestia, o której chciałabym tutaj powiedzieć, ma duże znaczenie dla polityków. Otóż proszę nie kojarzyć promowania handlu usługami z handlem usługami publicznymi. W umowach handlowych są wyraźne zastrzeżenia, że usługi te leżą w kompetencjach krajów członkowskich Unii Europejskiej. Nie ma mowy o prywatyzacji sektorów usług publicznych czy o narzucaniu krajom członkowskim jakichś schematów w tym zakresie. Jest to niezwykle ważne, a społeczeństwo obywatelskie bardzo się tym interesuje.

Przejdę teraz do następnego slajdu. Chciałabym podkreślić aspekt przejrzystości polityki handlowej. W komunikacie wyraźnie mówi się o tym, że Rada Unii Europejskiej powinna udzielać zgody na upublicznianie mandatów negocjacyjnych. Komisja dostaje od państw członkowskich mandat, a potem negocjuje daną umowę, ale to nie Komisja decyduje o tym, czy dyrektywy dotyczące negocjacji powinny zostać upublicznione. Za każdym razem musi ona o to pytać – właściwie nie pytać, tylko prosić – Radę Unii Europejskiej. W przypadku TTIP dzięki presji społeczeństwa obywatelskiego mandat ten został już udostępniony. I takie właśnie będzie podejście Komisji, która zamierza prosić Radę Unii Europejskiej o udostępnianie kolejnych mandatów negocjacyjnych, tak aby zwiększyć stopień przejrzystości. Zarówno mandat, jak i dokumenty negocjacyjne pokazują, co tak naprawdę Komisja robi.

Oczywiście trzeba powiedzieć, że nie wszystkie dokumenty negocjacyjne mogą zostać udostępnione. Jeśli kraje wymieniają np. oferty taryfowe i jedna strona proponuje, że obniży cła w takich a takich etapach na takie a takie towary, to odbywa się to, można powiedzieć, w sposób konfidencjonalny. Niemniej jednak dostęp do tych dokumentów mają oczywiście przedstawiciele rządów, którzy zasiadają w komitecie handlowym.

Pozostaje jeszcze kwestia udostępniania dokumentów negocjacyjnych, które dotyczą naszego partnera, czyli w tym przypadku Stanów Zjednoczonych. Pojawił się tutaj taki problem, że nasz partner nie chciał, aby pewne jego dokumenty, które zaprezentował stronie unijnej, bądź też dokumenty skonsolidowane, a więc wstępnie ustalone rozdziały negocjacyjne zawierające uwagi zarówno Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych, były udostępniane publicznie. No ale mają do nich dostęp rządy i parlamentarzyści. Zorganizowano nawet specjalnie pokoje do czytania tych dokumentów. Nie wiem, czy w Polsce też są już takie pomieszczenia.

(Głos z sali: Są.)

(Głos z sali: To jest tzw. kancelaria tajna.)

No właśnie, kancelaria tajna. W Parlamencie Europejskim coś takiego również istnieje.

Ciekawe jest też to, że Komisja Europejska wraz z Radą uzgodniły, że umowy publikowane będą jeszcze przed tzw. weryfikacją prawną. Wyobraźmy sobie, że umowa została wynegocjowana, trwa jej sczytywanie pod kątem prawnym – mówi się na to legal scrubbing – ale jest już zawieszona na stronie internetowej, gdzie można do niej zajrzeć. To jest moja druga tura pracy w dyrekcji do spraw handlu. Zaczynałam w 2006 r. i, prawdę mówiąc, sama odczuwam diametralną zmianę podejścia do konfidencjalności negocjacji.

Wspomnę jeszcze o oczywistej rzeczy, jaką jest ocena zawartych umów pod kątem ich skuteczności. Będzie to robione zwłaszcza w zakresie stref wolnego handlu.

To zaś, że istnieją różnorodne formy dialogu z państwami członkowskimi, Parlamentem Europejskim i społeczeństwem obywatelskim, jest już powszechnie znanym standardem.

Teraz przejdę do wartości. W Polsce toczą się różne dyskusje na ten temat, ale nie do końca kojarzymy, co odniesienie do wartości miałoby oznaczać w przypadku Unii Europejskiej i jej polityki handlowej. Otóż przede wszystkim podkreśla się to, co wybrzmiało w dyskusji nad TTIP, czyli nad tym transatlantyckim porozumieniem handlowym. W przypadku zawarcia umowy ze Stanami Zjednoczonymi, które mają zupełnie inne podejście do ochrony konsumenta – no, cel jest taki sam, ale metody różne – można się obawiać, iż zaprzepaszczony zostanie dorobek regulacyjny Unii Europejskiej, czyli te wysokie standardy ochrony konsumenta, które są tutaj stosowane. A więc to jest ten podstawowy aspekt wewnętrzny.

Chciałabym jednak powiedzieć, że chodzi też o eksport wartości Unii Europejskiej. Są to kwestie związane nie tylko z jej modelem gospodarczym, ale i ze zrównoważonym rozwojem, ochroną praw człowieka, sprawiedliwym i etycznym handlem czy odpowiedzialnymi łańcuchami wartości. To są właśnie te elementy, które Unia stara się promować. W każdej umowie o wolnym handlu jest rozdział o zrównoważonym rozwoju, bo nie chcemy, by wskutek liberalizacji handlu pogarszały się warunki dotyczące np. ochrony środowiska, aspektów społecznych czy ochrony praw człowieka. Mam na myśli wyzysk dzieci zmuszanych do pracy albo korzystanie z innych nieetycznych praktyk, które generują zyski, jak choćby czerpanie minerałów z krajów objętych konfliktami.

Zupełną nowością jest to, że będziemy starali się zawierać w umowach handlowych zobowiązania antykorupcyjne. Co prawda dyskusja nad tym jeszcze trwa, bo jest to nowy pomysł, ale faktem jest, że korupcja oddziałuje na przepływy handlowe tak samo, jak ukryte cła albo ukryte bariery pozataryfowe.

Koleżanka wymieniła już wcześniej prawie wszystkie umowy handlowe Unii – zarówno te, które są negocjowane, jaki te, które zostały już przyjęte – ale chciałabym podkreślić jeszcze dwa aspekty. Mianowicie cały czas mówimy o kanale bilateralnym, w ramach którego Unia Europejska zawiera porozumienia czy to z pojedynczymi krajami trzecimi, czy to z ugrupowaniami tych krajów, ale zapominamy o negocjacjach wielostronnych. No, niestety Runda Doha nie za bardzo się powiodła. Negocjacje wielostronne rozpoczęły się w 2001 r. Miała być to runda rozwojowa, wspierająca kraje rozwijające się, ale w międzyczasie sytuacja na świecie pokazała, że istnieją gospodarki wschodzące, które właściwie trudno zakwalifikować jako gospodarki krajów rozwijających się. W związku z tym trudno było forsować postanowienia, które dalej liberalizowałyby wzajemny dostęp do rynku. Dodatkowo popełniono też błąd – nie chodzi tutaj tylko o Unię, ale o wszystkich partnerów zrzeszonych w Światowej Organizacji Handlu – polegający na tym, że postanowiono zastosować podejście pakietowe, zgodnie z którym nic nie jest uznane za uzgodnione, dopóki uzgodnione nie zostanie wszystko. Okazało się więc, że ta runda się nie udała, niemniej jednak zaczęto punktowo realizować pewne porozumienia dotyczące ułatwień w handlu czy też subsydiowania eksportu rolnego. Dwie ministerialne konferencje na Bali i w Nairobi pokazały, że osiągnięcie porozumienia w tych sprawach jest możliwe. Ponadto zawarto punktowe porozumienia dotyczące handlu wysokimi technologiami, a w tej chwili negocjuje się też porozumienia plurilateralne. Część z ponad 160 krajów, które są teraz zrzeszone w ramach WTO, zdecydowała się zaangażować w negocjacje dotyczące np. TiSA, czyli handlu usługami – uczestniczy w tym 25 partnerów, a jednym z nich jest Unia Europejska – czy też handlu wyrobami wyprodukowanymi z poszanowaniem środowiska. Jest szansa, że porozumienie w tej sprawie zostanie osiągnięte w 2016 r. Zaangażowanych jest w to około 16 krajów. Tak więc to tyle, jeśli chodzi o krótkookresowe działania WTO. W dłuższej perspektywie Unia Europejska oraz jej partnerzy handlowi przymierzają się do powrotu do negocjacji z Rundy Doha. Wszyscy koncentrują się na tym, żeby pewne sprawy zakończyć, ale i zastanawiają się nad… No, trwa teraz brainstorming, czyli burza mózgów. Dyskutujemy na temat tego, co powinno znaleźć się w nowej turze negocjacji. W czerwcu odbędzie się ministerialna minikonferencja w Paryżu, a w lipcu szczyt G20, na którym zbiorą się ministrowie do spraw handlu i też będą dyskutować nad tym, jak można by jeszcze bardziej zliberalizować pewne przepływy handlowe.

Tutaj widzicie państwo znowu… No, nie będę już teraz tego wszystkiego powtarzać, ale generalnie chodzi o kwestię umów bilateralnych. Ciekawostką jest to, że na podstawie tych nowych kompetencji Unii Europejskiej rozważa się również negocjacje inwestycyjne z Hongkongiem, Tajwanem i Koreą Południową. Z Koreą Południową mamy już bardzo zaawansowaną umowę handlową – dotyczy ona głównie przepływów handlowych – ale przydałby się jeszcze ten aspekt inwestycyjny. Wspomnę jeszcze o nowych umowach o wolnym handlu z Australią i Nową Zelandią, przy czym chciałabym podkreślić, że zanim te negocjacje zostaną rozpoczęte, trwają konsultacje publiczne, w których zarówno osoby zaangażowane w biznes, jak i zwykli obywatele mogą się wypowiedzieć, czy ich zdaniem umowy te byłyby uzasadnione. Dopiero potem, na tej właśnie podstawie, prowadzone będą prace nad mandatem negocjacyjnym.

To się powtarza, więc nie będę już o tym mówić, niemniej jednak jest tu też ciekawa mapa, która pokazuje, jak wiele krajów ma umowy z Unią Europejską i które z nich to umowy wolnohandlowe. Mówi się, że Unia ma preferencyjne umowy handlowe z 52 państwami, a w przypadku 72 kolejnych krajów toczą się negocjacje. Ujęte są tutaj te wszystkie umowy o partnerstwie ekonomicznym. No, w samej Afryce jest 27 krajów, które… Są trzy grupy takich umów, ale pamiętajmy też o okolicach Karaibów i Pacyfiku.

Ciekawy jest też ten ostatni slajd. Jak państwo widzicie, przed poprzednim komunikatem o polityce handlowej z 2006 r. – potem został on jeszcze odnowiony w roku 2010 – umowy o wolnym handlu obejmowały prawie 25% handlu Unii Europejskiej. W tej chwili strefy wolnego handlu stanowią prawie 36% handlu w ogóle, a jeśli wynegocjowane zostaną wszystkie umowy, o których wspomniałyśmy i ja, i pani doktor, to bez ceł i bez barier pozataryfowych będzie się obywało ponad 66% handlu Unii Europejskiej. Dziękuję państwu.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Który z panów przedstawi stanowisko rządu?

Dyrektor Departamentu Współpracy Międzynarodowej w Ministerstwie Rozwoju Adam Brożek:

Dzień dobry.

Nazywam się Adam Brożek. Jestem dyrektorem w Departamencie Współpracy Międzynarodowej i reprezentuję Ministerstwo Rozwoju.

Patrzę na mowę, którą przygotowałem, i myślę, że ograniczony czas nie pozwoli mi na jej przeczytanie. Zresztą nie byłoby to chyba do końca celowe, więc zacznę w inny sposób.

Dwa tygodnie temu w naszym ministerstwie gościł prezydent BNP Paribas, który na odchodnym powiedział do pana premiera Morawieckiego: „Świat finansowy, jaki znamy, się kończy, a zaczyna się coś całkowicie innego. Proszę mieć to na uwadze. Keep up the good work”.

Wolumen całego światowego handlu to w tym momencie 18 trylionów dolarów, a w zeszłym roku wzrósł on o 3%. Polska ma w tym oczywiście bardzo malutki udział, niemniej jednak zmiany, jakie dokonują się teraz na świecie – przede wszystkim w Azji – sprawiają, że duże strony handlowe, takie jak Unia Europejska, muszą się poważnie zastanowić i zrewidować swoje strategie dotyczące problemów handlowych, barier, taryf i preferencji. Wynika to z faktu, że na świecie jest po prostu za dużo wolnego kapitału. Ten kapitał musi gdzieś popłynąć, musi znaleźć ujście.

Nasze ministerstwo wdraża Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, a jednym z jego celów jest polepszenie polskiej polityki handlowej. Mamy – a właściwie chcemy mieć – różne instrumenty, które pozwolą nam tę politykę usprawnić, tak aby… Zerknę szybko do notatek. A więc chcielibyśmy, po pierwsze, wspierać naszą ekspansję eksportową. W tym celu dokonujemy restrukturyzacji i planujemy powołanie agencji wspierania eksportu. W tym momencie przejmujemy narzędzia, które są niezbędne do tego, żeby tę politykę prowadzić skutecznie.

Po drugie, będziemy brali aktywny udział w negocjacjach dotyczących znoszenia barier zarówno wewnątrz Unii, jak i na rynkach globalnych. Dosłownie dwie godziny temu miałem spotkanie z panią z ambasady amerykańskiej na temat TTIP. Koordynatorem tej sprawy jest właśnie nasze ministerstwo. Rozumiem, że zdajecie sobie państwo sprawę z tego, że TTIP jest tylko częścią większej układanki. Są trzy umowy globalne, w tym jedna umowa transatlantycka, czyli TTIP. Z tego, co znalazłem w danych Banku Światowego, wynika, że w tym momencie w wymianę handlową w basenach Oceanu Atlantyckiego zaangażowanych jest 10 milionów ludzi, a wolumen tej wymiany w roku 2015 wyniósł 5 trylionów dolarów, czyli ponad… No, panie profesor na pewno mają dokładniejsze dane.

To, co chcę podkreślić, to fakt, że oprócz TTIP są jeszcze dwie inne umowy negocjowane przez Departament Handlu Stanów Zjednoczonych: umowa TTP, która została przygotowana dla rynku azjatyckiego, a także umowa dotycząca usług. Stanowisko naszego rządu jest takie, że chcemy, aby negocjacje te w jakiś sposób nam pomagały, a nie przeszkadzały.

Jak słusznie zauważyła pani profesor, debata społeczna na ten temat będzie się toczyć coraz intensywniej, dlatego że w społeczeństwie jest coraz większa świadomość problemów związanych z tego typu umowami, czego doskonałym przykładem były demonstracje, jakie kilka lat temu odbyły się w Polsce. Mnie wtedy tutaj nie było, bo nie mieszkałem w Polsce przez ponad 15 lat, ale widziałem to na YouTubie. Demonstracje przeciwko ACTA wynikały tak naprawdę z tego, że ludzie nie do końca wiedzieli, co w tej umowie jest.

Podczas spotkania z panem Michaelem Lallym z Departamentu Handlu Stanów Zjednoczonych zasygnalizowałem, że niezbędne jest wypracowanie wspólnego stanowiska. Potrzebny jest message dla szerszej publiczności; jakiś komunikat dotyczący tej umowy transatlantyckiej. Powinniśmy zapobiec różnego rodzaju rumours, tj. pogłoskom, które niepotrzebnie budują napiętą atmosferę. Prace nad tym trwają. Te spotkania odbywają się regularnie, bo chcemy wypracować taki model komunikacji, którego można by użyć do rozpoczęcia jakiejś szerszej debaty publicznej. Na razie widziałem trzy czy cztery artykuły na ten temat na stronach typu Onet. Zostały one napisane przez osoby, które troszeczkę się na tym znają, ale to byli ludzie z NGO, a my chcemy, żeby również rząd zajął w tej sprawie stanowisko.

Idźmy dalej. Punkt trzeci naszego planu to wzrost konkurencyjności polskiej gospodarki. W naszym ministerstwie jest specjalna komórka, która będzie tę konkurencyjność poprawiać, choć oczywiście jest to zadanie międzyministerialne. Mamy bardzo dużo pracy do wykonania. Polskie firmy mają potężny potencjał. Mieszkając przez ponad 10 lat w Azji, widziałem, jak dużo Polska mogłaby tam zaoferować, ale wciąż brakuje nam właściwego podejścia, wsparcia, znajomości rynku, a także świadomości tego, że tak naprawdę wcale nie jesteśmy tacy źli. Chcemy to zmienić poprzez usprawnianie mechanizmów wsparcia, uświadamianie, jak również konglomeryzację i budowanie swego rodzaju sojuszów – czy to w rolnictwie, czy to w przemyśle. Chciałbym, żebyśmy działali w podobny sposób, jak np. Niemcy, Brytyjczycy, Holendrzy czy Nowozelandczycy.

Nie wiem, czy państwo o tym wiecie, ale większa część produktów rolnych na rynkach azjatyckich pochodzi właśnie z Nowej Zelandii. To jest przykład, który pokazuje, że mały kraj też może zbudować sobie bardzo dobrą markę. Wystarczy to tylko odpowiednio przemyśleć. Nie trzeba wynajdować na nowo koła. Prawda? Chcemy się tego od nich nauczyć. Myślę, że jest to do zrobienia.

Korzystne warunki dla rozwoju przedsiębiorczości i przyciągnięcia pożądanych inwestycji zagranicznych. Z tym właśnie wiąże się moja gorąca prośba do państwa. Pan premier Morawiecki wykonuje świetną robotę, uspokajając zagranicznych biznesmenów i przekonując ich, żeby nie wahali się u nas inwestować. Niestety panuje atmosfera zaniepokojenia sytuacją polityczną w Polsce. My jako Ministerstwo Rozwoju jesteśmy ministerstwem merytorycznym, niemniej jednak pytania o te kwestie cały czas do nas docierają. Pan premier robi, co może, żeby uspokoić zagraniczny kapitał, a na dłuższą metę zdywersyfikować jego źródła. Prace nad tym również trwają.

Czwarty, ostatni punkt to zapewnienie równej i uczciwej konkurencji na rynkach unijnych. W Unii Europejskiej musimy być partnerem, a nie przedmiotem. Już teraz nasze możliwości są na tyle duże, że możemy zacząć rozmawiać z innymi państwami jak równy z równym, tym bardziej że dostęp do światowych kapitałów jest w tym momencie kompletnie inny niż choćby 10 lat temu.

Co my tu jeszcze mamy? Są pewne narzędzia, których chcemy użyć do realizacji wspomnianych celów. Po pierwsze, tworzenie lepszych warunków traktatowych. Musimy zastanowić się nad tym, co chcielibyśmy przekazać naszym negocjatorom. Po drugie, identyfikacja barier. Tym również zajmuje się nasze ministerstwo. Po trzecie, ochrona interesów polskich na rynkach pozaunijnych. Jest to bardzo ważne w kontekście naszej ekspansji poza rynki unijne. To wokół tego właśnie koncentruje się teraz cała nasza działalność. Po czwarte, wzajemność w otwartości rynków zamówień publicznych w krajach Unii Europejskiej i państwach trzecich. Prowadzone już były rozmowy na temat dostępu do rynku usług publicznych w Stanach Zjednoczonych. Prawda, Panie Adamie?

(Wypowiedź poza mikrofonem)

No właśnie. Niestety idzie to jak po grudzie.

Co do możliwości dostępu do dostaw surowców i komponentów z krajów pozaunijnych to od razu pojawia się tutaj problem przyznania Chinom statusu MES. Pewnie słyszeliście państwo, że Hindusi wycofują się z Indii. Ponad 20 tysięcy miejsc pracy zostanie zlikwidowanych właśnie dlatego, że tania chińska stal może wejść na rynek brytyjski, przez co model biznesowy firm typu Tata przestanie mieć sens. Tak że musimy bardzo głęboko zastanowić się nad tym, w jaki sposób się do tego ustosunkować i jakie moglibyśmy mieć z tego benefity. Tak jak powiedziała pani profesor, powinniśmy mieć wypracowane wspólne stanowisko w ramach Unii Europejskiej, niemniej jednak widać wyraźnie, szczególnie po wizycie pana prezydenta Xi w Londynie, że ten wielki kapitał zaczyna powoli rozbijać Unię. Rozmowy bilateralne odgrywają coraz większą rolę.

Na tym zakończę, bo zostało nam 5 minut, a jak rozumiem, inni goście też chcieliby coś powiedzieć. Liczymy na to, że ta nowa strategia handlowo-inwestycyjna, która została opublikowana przez Komisję Europejską w październiku 2015 r., będzie nam pomocna. Mam nadzieję, że cały czas jest ona up-to-date. No, warunki zmieniają się praktycznie z miesiąca na miesiąc. Dziękuję za uwagę.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Czy któryś z panów chciałby coś dodać?

Skoro nie, to poproszę panią profesor o komentarz zarówno do tego dokumentu, jak i do wysłuchanych przez nas dotychczas wypowiedzi.

Profesor Zwyczajny w Instytucie Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych w Kolegium Gospodarki Światowej w Szkole Głównej Handlowej Elżbieta Czarny:

Panie Przewodniczący, bardzo dziękuję za zaproszenie.

Ten komentarz będzie zarazem pewnym uzupełnieniem, dlatego że szczególnie uważnie przyglądam się właśnie TTIP, czyli partnerstwu transatlantyckiemu. Będę mówiła o TTIP, bo jest to po prostu krótsza nazwa. Traktuję to partnerstwo jako przykład czegoś, co jest bardzo aktualne, kontrowersyjne i ważne.

Pozwólcie państwo, że zacznę jednak od pewnego wstępu. Po co właściwie różne państwa podejmują współpracę międzynarodową? Oczywiście można wymienić długą listę przyczyn, ale dwie z nich wydają mi się najważniejsze. I to od nich właśnie chciałabym zacząć.

Przede wszystkim współpracę międzynarodową podejmuje się w celach albo defensywnych, albo humanitarnych, a zatem po to, żeby likwidować negatywne skutki ubóstwa i kryzysów. Jak państwo wiecie, ludzie ubodzy, którzy nie mają perspektyw, bywają nieobliczalni. Nie mają nic do stracenia, w związku z czym mogą zachowywać się straceńczo. Żeby przeciwdziałać takim potencjalnym zachowaniom, można albo pomagać tym ludziom samemu, albo ze sobą współpracować. Chodzi też o to, żeby nie doprowadzić do większych perturbacji politycznych.

Druga przyczyna jest oczywista. Współpracujemy, dlatego że odnosimy dzięki temu korzyści. O tych korzyściach mówiła wcześniej pani dyrektor, która rozpatrywała je pod kątem miejsc pracy i PKB, tak więc ja nie będę się już w ten temat zagłębiać.

Z tego, co powiedziałam na temat przyczyn współpracy międzynarodowej, wynika jeden wniosek. Oba cele, które uznałam za najważniejsze, możemy osiągnąć, współpracując z kim popadnie albo wybierając partnerów punktowo. W pierwszym przypadku jest to, powiedziałabym, otwarcie globalne, a w drugim coś, co w najbardziej ogólny sposób można by nazwać regionalizmem. Ten drugi przypadek to np. członkostwo Polski w Unii Europejskiej. A zatem albo podejmujemy współpracę z jednym partnerem, albo z wieloma partnerami.

Możemy ją podjąć albo na zasadach niedyskryminacyjnych, albo… Pani dyrektor mówiła dużo o ostatniej rundzie negocjacji w ramach Światowej Organizacji Handlu, która jest głównym forum niedyskryminacyjnej liberalizacji… nie tylko handlu, ale i współpracy gospodarczej. Możemy to też robić na zasadach dyskryminacyjnych, ale tylko w pewnych granicach, dlatego że Polska jako członek Światowej Organizacji Handlu jest zobowiązana do przestrzegania klauzuli największego uprzywilejowania. Najogólniej wygląda to tak, że jeżeli dajemy jakiemuś partnerowi określony przywilej, to mamy obowiązek rozciągnąć ten przywilej na wszystkich partnerów handlowych. Jest tylko jeden wyjątek. Wyjątkiem tym jest współpraca regionalna, uwzględniająca pewne naturalne więzi, które są silniejsze niż w przypadku wszystkich pozostałych partnerów. A zatem liberalizację współpracy gospodarczej dzielimy na niedyskryminacyjną i dyskryminacyjną. Niedyskryminacyjna polega na tym, że współpracujemy ze wszystkimi według klauzuli najwyższego uprzywilejowania, natomiast dyskryminacyjna na tym, że dając przywileje jednym partnerom, dyskryminujemy pozostałych. Gdyby ktoś wszedł teraz do tej sali i podarował komuś z państwa 0,5 miliona zł, pozostali de facto nic by nie stracili, ale osoba obdarowana dostałaby pewien przywilej, a więc relatywnie wszyscy pozostali by jednak stracili. Przecież różni nas tylko miejsce, na którym siedzimy, a więc zadecydowałby przypadek. I to jest ten element dyskryminacji przez uprzywilejowanie.

Proszę państwa, a teraz, nawiązując do tego wszystkiego, będę mówiła o porozumieniu handlowym Unia – Stany Zjednoczone. Jednocześnie odniosę się do pewnych kwestii, które pojawiały się w głosach wcześniejszych.

Są trzy kluczowe aspekty ekonomiczne TTIP. Są to tzw. trzy filary: dostęp do rynku, kwestie regulacyjne i zasady. Pozwólcie państwo, że powiem na ich temat parę słów, a przy okazji wspomnę też o tym, jakie są miejsca styczne TTIP i komunikatu Komisji – bo takie miejsca oczywiście są. Proszę państwa, gdy myślimy o aspektach ekonomicznych TTIP, pamiętajmy, że te trzy filary nie są zbiorami rozłącznymi. Jeśli chodzi o kwestie regulacyjne, to mogą zaliczać się do nich np. pewne bariery pozataryfowe, które generalnie mieszczą się filarze pierwszym. Z drugiej strony wśród zasad wymienia się handel nośnikami energii, który też mógłby znaleźć się w tym pierwszym filarze. Tak więc jest to podział konwencjonalny. Nie starajcie się państwo rozumieć tego rozłącznie.

Jeśli idzie o dostęp do rynku, to najważniejszym elementem jest redukcja ceł i barier pozacelnych, czyli pozataryfowych. Cła, jak państwo wiecie, to inaczej taryfy. Spisy, na których wyszczególnione są stawki celne, nazywa się właśnie taryfami, stąd też nazwa „taryfowe” odnosi się do wszystkiego, co dotyczy ceł.

Liberalizacja handlu usługami. Proszę państwa, jest to kwestia o kapitalnym znaczeniu. O ile handel dobrami sprowadza się do tego, że bierzemy butelkę wody mineralnej i przewozimy ją z kraju A do kraju B, o tyle w przypadku usług nie jest to już takie proste. Żeby Madonna, obywatelka Stanów Zjednoczonych, mogła dać u nas koncert na Stadionie Narodowym, musimy jej na to pozwolić, a to znaczy, że wchodzimy w kwestie dotyczące mobilności pracowników i pozwoleń na zatrudnienie. Kiedy bokser Szpilka jedzie do Stanów Zjednoczonych, też musi mieć pozwolenie na występy przed tamtejszą publicznością. Robi to zarobkowo, więc potrzebuje pozwolenia na pracę. No, nie jest to coś, co dotyczy tylko dekarzy i opiekunek do dzieci. A zatem liberalizacja handlu usługami wykracza poza kwestie czysto handlowe.

Tutaj widzicie państwo wyłączenia. Usługi audiowizualne są z tego wyłączone z bardzo prostego powodu. Zaraz na początku wpadli na ten pomysł Francuzi. Tak naprawdę chodzi o utrzymanie odrębności kultury europejskiej. I to jest bardzo, bardzo dobry cel. Co do usług publicznych typu opieka zdrowotna i edukacja to też trudno byłoby pójść na żywioł i pozwolić na to, żeby ktoś, kto przyjechał do Polski pięć dni temu i mówi łamaną polszczyzną, uczył dzieci w pierwszej klasie.

Swoboda udziału w zamówieniach rządowych. Jeśli takiej swobody nie ma, to tworzy się dodatkowa bariera pozataryfowa. Proszę państwa, jest to kolejny ważny element kontaktów gospodarczych między państwami. Pomyślcie państwo o zakresie zamówień publicznych w tak wielkim państwie, jak Stany Zjednoczone. To jest po prostu eldorado. Chodzi o wielkie kwoty i wielkie zamówienia dla konkretnych przedsiębiorstw. Później powiem na ten temat troszeczkę więcej. Teraz chcę tylko przelecieć przez te wszystkie elementy pierwszego filaru.

Podejście do inwestycji. Przede wszystkim chodzi tutaj o… Po zamówieniu usługi remontu mieszkania albo jesteśmy z wykonawcy zadowoleni, albo nie. Tak samo jest z inwestorami, którzy wkraczają do jakiegoś państwa. Nawet jeśli inwestorzy są zadowoleni z tego, co zastali w państwie, w którym prowadzą inwestycje, to przecież państwo może być niezadowolone z inwestorów. Chodzi więc o arbitraż, o rozstrzyganie sporów między inwestorami a władzami publicznymi. Nowością, którą zaproponowała Unia Europejska, jest powołanie w tym celu swoistego sądu arbitrażowego. Proszę państwa, najbardziej interesujące w tej całej kwestii jest to, że niedawno również Kanadyjczycy zadeklarowali, że po pierwsze, uważają to za dobrą propozycję, a po drugie, zgadzają się na to, żeby ponownie otworzyć zamknięte już negocjacje w sprawie umowy handlowej Unia – Kanada i włączyć do niej tę właśnie ideę. Oczywiście wzmacnia to pozycję Unii Europejskiej w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Być może właśnie tworzy się jakiś nowy standard w tej dziedzinie.

Proszę państwa, była tu mowa o tym, że cła są już nieważne. No są one dość niskie, dlatego że zostały obniżone – jest to przykład liberalizacji niedyskryminacyjnej – w ramach kolejnych rund negocjacji GATT i WTO, czyli Światowej Organizacji Handlu, niemniej jednak nadal istnieją. W 2014 r. najwyższe cło nałożono na produkty mięsne. To było ponad 37%. No, nie można powiedzieć, że jest to niskie cło. Cała dziesiątka najwyżej oclonych towarów ze Stanów Zjednoczonych to właśnie produkty rolne. Jeśli weźmiemy pierwszą piętnastkę, to pojawi się jeszcze druga grupa, czyli towary tekstylne. Tak więc ochrona celna nadal istnieje. Cło na produkty tekstylne to już tylko 11–12%, więc jest ona o wiele słabsza – no ale jest. W tej chwili Unia i Stany zgadzają się na likwidację 97% ceł.

(Głos z sali: To mniej niż w przypadku Korei.)

Tak, to mniej niż w przypadku Korei, ale i tak bardzo dużo. Cła, które pozostają, dają nam też pewne pole do negocjacji. Jeżeli Unia Europejska będzie się upierać przy, załóżmy, osobnym rozdziale energetycznym, to być może będzie musiała zapłacić za to cłami z tej właśnie puli. No, coś za coś. Nie liczmy na to, że dostaniemy cukierek, a oni nie będą chcieli niczego w zamian, zwłaszcza że negocjujemy ze Stanami Zjednoczonymi, a nie z Wyspami Owczymi. Krótko mówiąc, to nie takie proste.

Z drugiej strony mówi się o tym, że nie wszystkie cła zostaną finalnie zlikwidowane. Pozostać mają np. cła na produkty rolne. Dla nas to dobrze, bo my bazujemy na rolnictwie. Dotyczy to też przemysłu energochłonnego. Można narzekać, że nasz przemysł chemiczny jest bardzo energochłonny. Byłoby super, gdyby był lepszy, no ale jest, jaki jest. Jeżeli okaże się, że jego konkurencyjność wskutek TTIP nie spadnie, to i tak będziemy mogli się cieszyć.

Jest też propozycja, która dla mnie jako ekonomisty jest nie do przyjęcia. Mam nadzieję, że pozostanie ona tylko propozycją i nie stanie się faktem. Chodzi o to, żeby te pozostałe 3% ceł zamienić na kontyngenty ilościowe, tzn. pozwolić na to, żeby ze Stanów do Europy przypływało bez cła X t jakichś produktów. Uważam tę propozycję za złą, dlatego że kontyngenty bardzo zakłócają rynek i działają jeszcze bardziej antyefektywnościowo niż cła. Generalnie są to praktyki zakazane przez Światową Organizację Handlu, więc przyjęcie tej propozycji byłoby po prostu złym sygnałem. Mam nadzieję, że…

(Głos z sali: A nie chodzi tutaj o kontyngenty taryfowe?)

No dobrze, ale kontyngenty taryfowe oznaczają, że pewna ilość towaru ma niższe cło.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Jestem sceptyczna.

Obniżenie barier pozataryfowych. Proszę państwa, przede wszystkim dość trudno takie bariery zobaczyć. Możecie mieć państwo do czynienia chociażby z regulacją ograniczającą import jakiegoś towaru z powodów strategicznych. No i teraz nasuwa się pytanie, czy np. zakup butów dla wojska jest celem strategicznym, czy nie. A zakup zegarków dla wojska? Mówię o takich przypadkach, w których kwestia strategiczności jest rozmyta, wobec czego nie do końca wiemy, czy jest to bariera, czy też określona polityka wynikająca z tego, że nie chcemy ujawnić jakichś informacji albo odpuścić pewnych sfer gospodarki.

Z drugiej strony bariery pozataryfowe bywają ukrywane za różnymi innymi celami. No, możemy np. powiedzieć, że chcemy, aby woda mineralna zawierała ileś tam gazu, choć wiemy, że dla naszych partnerów z zagranicy jest to nie do przyjęcia, bo ich naturalnie mineralizowana woda tej normy nie spełnia. Mówi się, że jest to lepsze dla naszego zdrowia, ale do końca nie wiemy, czy jest to lepsze dla zdrowia, czy dla naszych producentów. Tak więc mamy tu do czynienia z obszarem pewnej nieokreśloności. Z barierami pozataryfowymi związane są określone standardy. Podobnie jak Unia, Stany Zjednoczone przyzwyczajone są do swoich standardów i mówią, że nie oddadzą ani guzika. Dla nas to dobrze, bo rolnictwo unijne pod pewnymi względami uważane jest za czystsze i lepsze niż amerykańskie. Z jednej strony nie chcemy przyjmować amerykańskich rozwiązań, ale z drugiej strony Amerykanie mówią: „jabłek i gruszek eksportować do nas nie będziecie, bo zawierają za dużo pestycydów”. Tak więc ich standardy są inne niż nasze, choć w niektórych aspektach produkcji spożywczej wydają się jeszcze bardziej radykalne. I najpewniej zostanie to zachowane.

Proszę państwa, jeśli idzie o następny aspekt dostępu do rynku, czyli zamówienia rządowe, to mówiłam już o ich wielkim znaczeniu i dużej wadze ekonomicznej, ale zauważcie państwo, że one również mogą być formą ukrytej protekcji. No, mówiłam już o butach dla wojska. Zostawmy to.

Proszę państwa, drugi filar to kwestie regulacyjne. Mówi się o tym, że będą one niewiążące. Prowadzona ma być tylko wymiana informacji, na podstawie której strony będą się starały zlikwidować niepotrzebne procedury biurokratyczne. Unia miałaby uznawać kontrolę po drugiej stronie Atlantyku, jeżeli przyświecałyby jej takie same cele jak nam, ale tak naprawdę nie będzie tutaj prawdziwej zbieżności regulacyjnej, ponieważ podejście do tych spraw w Stanach i w Unii Europejskiej jest bardzo różne. Unia Europejska chce przeciwdziałać negatywnym skutkom stosowania substancji chemicznych, więc prowadzi bardzo wiele badań, żeby wyeliminować potencjalne zagrożenie. Z kolei Amerykanie mówią, że dopóki coś nie jest niedozwolone – dopóki nie ma dowodów na to, że jest to złe – należy pozwolić na produkcję. Producent ponosi odpowiedzialność za swój produkt, więc jeżeli okaże się, że wyprodukował talk, który w długim okresie może powodować nowotwory, to będzie płacił odszkodowania – i tyle. Czy jesteśmy skłonni zgodzić się na taką filozofię? Pozostawiam to państwa ocenie. Zresztą te kwestie regulacyjne ograniczone są tylko do niektórych sektorów.

Proszę państwa, ostania kwestia w tym drugim filarze jest moim zdaniem bardzo interesująca.

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Tak, tak, będę się streszczać.

Proszę państwa, chodzi o to, czy szynkę parmeńską nadal będzie można produkować pod Chicago, gdzie produkowało się ją przez ostatnich 20 lat. Europejczycy mówią, że podobnie jest z winem Bordeaux. Nie może być tak, że w Bordeaux wino leżakuje, a w Kalifornii wrzuca się je do centryfugi, wiruje z klepką dębową i sprzedaje jako ten sam produkt. Tak samo jest z szynką parmeńską, którą w Europie wytwarza się zupełnie inaczej. W 2005 r. Unia Europejska wygrała w tej sprawie w sądzie arbitrażowym. Dużo się na ten temat mówiło, więc mogą państwo o tym poczytać. Unia Europejska walczy nie tylko o nazwy towarowe typu Nike czy Adidas, ale także o oznaczenia geograficzne, które wiążą się z pewną specyficzną żywnością.

Proszę państwa, ostatni filar to zasady. O wielu z nich już wspominałam. Dodam tylko, że jak widać, przejrzystość, o której dużo mówiła pani dyrektor, z TTIP przeszła do ogólnej strategii handlowej Unii Europejskiej. Zwracam też uwagę na to, że w TTIP pojawiło się zwalczanie korupcji, które nie było standardem stosowanym we wcześniejszych umowach handlowych Unii Europejskiej, natomiast w umowach Stanów Zjednoczonych – owszem. Widać, że partnerzy uczą się od siebie pewnych rozwiązań.

Pozwólcie mi państwo na taką oto konkluzję. Możemy oczywiście powiedzieć, że to niedobrze, iż Unia i Stany tak bardzo monopolizują światowy handel. No ale jeśli ci dwaj partnerzy nie wymyślą pewnych standardów, to kto ma to zrobić? Kto inny może wymyśleć jakieś ogólnie obowiązujące standardy?

Proszę państwa, ostatni slajd to porównanie pozycji Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej w gospodarce światowej. Te cztery liczby to światowy PKB, realny produkt krajowy brutto liczony w cenach stałych i eksport jako część eksportu globalnego. Przy czym brany był pod uwagę także eksport wewnątrz Unii Europejskiej. To jest ważne rozróżnienie. Pamiętajcie państwo, żeby mówiąc o eksporcie Unii Europejskiej, zawsze zaznaczać, czy jest to tylko eksport zewnętrzny do krajów trzecich, czy także ten pomiędzy państwami członkowskimi. No, ten drugi jest po prostu olbrzymi. Niektórzy twierdzą, że nie ma sensu zaliczać go do handlu zagranicznego, jednak tutaj został on uwzględniony.

Proszę państwa, w 2014 r. pozycja Unii Europejskiej i Stanów pogorszyła się w obu tych aspektach. Zauważcie państwo, że w 1995 r. każde pół dolara, które wydawano na eksport w skali globalnej, trafiało do kieszeni przedsiębiorców zlokalizowanych w Unii albo w Stanach. W 2014 r. było to już tylko niewiele ponad 40 centów. Podobnie jest z PKB. Rola tych dwóch organizmów gospodarczych się zmniejsza. Pamiętajmy też, że Unia się rozszerzyła, a tutaj widzimy obliczenia dla faktycznej liczby członków w danym okresie. Tak więc mimo że Unia Europejska się rozszerzyła, nie zachowała ona swego udziału w światowym PKB. No, jest to obliczone łącznie ze Stanami. Nie patrzyłam na te dwa organizmy osobno.

Proszę państwa podsumowując, chciałabym powiedzieć, że defensywnym aspektem TTIP jest właśnie próba poprawienia pozycji tych dwóch słabnących gigantów w skali świata. Czy to coś złego? Nie. Próbujemy walczyć o swoją pozycję gospodarczą, a także polityczną. Z punktu widzenia Europy ów aspekt defensywny należy rozumieć także bardzo dosłownie, bo gdyby Amerykanie się od nas oddalili, powstałaby duża luka bezpieczeństwa. I nie myślę tylko o Gazpromie jako dostawcy nośników energii.

A z drugiej strony jest też to, o czym mówiłam w kontekście wypracowywania światowych standardów, czyli przejście do ofensywy. Skoro negocjacje w ramach WTO się nie udały, a niedyskryminacyjna liberalizacja kuleje, no to spróbujmy dać nowy impuls. Spróbujmy pokazać, że można inaczej. Powstawanie bloków handlowych zamkniętych dla świata zewnętrznego wcale nie jest fajne – działo się to już przed II wojną światową – niemniej jednak jest to pewien impuls intelektualny. Jeżeli dwa wielkie słonie wypracują określone standardy, to może zasady te zechcą przyjąć także antylopy. Dziękuję bardzo.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Zanim otworzę dyskusję, pozwolę sobie na jeden krótki komentarz do tego, co pani profesor powiedziała pod koniec swojego wystąpienia. Otóż my w Senacie przyjmujemy taki punkt widzenia, że sprawy zagraniczne to nie to samo, co sprawy Unii Europejskiej. Dlatego też nasza komisja nazywa się tak, jak się nazywa. Uważamy, że są to kwestie rozłączne.

Bardzo proszę, senator Wach.

Senator Piotr Wach:

Bardzo dziękuję za wprowadzenie do tematu, jak również za tę ostatnią prezentację.

Mam pomocnicze pytanie dotyczące tego ostatniego slajdu, czyli słabnącej pozycji – zarówno pod względem PKB, jak i eksportu – tych dwóch dużych podmiotów, które tę umowę negocjują. Jak to się ma do liczby ludności tych podmiotów? W okresie ostatnich 20 lat liczba ludności Unii, mimo rozszerzenia granic, właściwie nie wzrosła – a jeśli wzrosła, to bardzo nieznacznie – podczas gdy w Stanach niewątpliwie się ona zwiększyła. Jak to się ma do sytuacji na świecie? To też jest czynnik, który może być tutaj istotny. Krótko mówiąc, mam na myśli to, czy wspomniane osłabienie miało miejsce również w stosunku do liczby ludności Unii i Stanów.

Przewodniczący Marek Rocki:

Bardzo proszę.

Profesor Zwyczajny w Instytucie Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych w Kolegium Gospodarki Światowej w Szkole Głównej Handlowej Elżbieta Czarny:

Miało miejsce. Mogę panu nawet powiedzieć, o jakie dokładnie liczby chodzi. Myślę, że mam tu gdzieś dane o zmianach PKB per capita. Jeżeli popatrzymy na wartości nominalne, a nie realne, to zobaczymy, że PKB per capita wzrósł zarówno w Unii Europejskiej, jak i w Stanach Zjednoczonych. Jeśli zaś chodzi o liczbę ludności Unii i Stanów, to jest ona znacznie mniej eksponowana. Dziś jest to około 15% populacji, ale szacuje się, że w ciągu następnych 50 lat te dwie grupy stanowić będą już tylko 10% ludności świata. Jeśli patrzymy na PKB per capita, to oczywiście widzimy, że te grupy się bogacą, ale nie zmienia to faktu, że zaczynają być one spychane na dalsze pozycje gospodarki światowej. PKB per capita Unii Europejskiej wzrósł z 25 do 29 tysięcy dolarów, a Stanów Zjednoczonych z 37 tysięcy 800 do 47 tysięcy 600 dolarów. Takie są liczby. Dziękuję.

Przewodniczący Marek Rocki:

Proszę bardzo.

Senator Andrzej Stanisławek:

Dziękuję bardzo, Panie Przewodniczący.

Mam pytanie do pani profesor. Dziękuję za piękny wykład. Przybliżył nam on omawiany problem, ale jednocześnie wzbudził pewne emocje. Cały czas mówimy o umowie Unii Europejskiej, ale w tej chwili zawęźmy ją tylko do Polski. Chciałbym zadać następujące pytanie: jakie korzyści moglibyśmy odnieść dzięki temu wspólnemu porozumieniu Unii Europejskiej ze Stanami? Pytam o to w kontekście obaw rolników związanych ze znacznie tańszymi produktami rolnymi ze Stanów Zjednoczonych. Chodzi też o duże różnice cen nośników energetycznych. Tam są one tanie, a u nas drogie, wobec czego perspektywa obniżenia ceny 1 kWh… No, ze względu na dużą presję Unii Europejskiej dotyczącą wykorzystywania węgla w dalszym ciągu jest to pewna niewiadoma. Dziękuję.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Kto odpowie? Pani profesor czy może któraś z pań?

(Głos z sali: Pani profesor prowadziła w tej sprawie badania.)

Profesor Zwyczajny w Instytucie Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych w Kolegium Gospodarki Światowej w Szkole Głównej Handlowej Elżbieta Czarny:

No, nie chciałabym wchodzić w kwestie dotyczące tych badań, bo ich pierwsza prezentacja odbędzie się dopiero w przyszyły poniedziałek.

Tak naprawdę Stany Zjednoczone są na marginesie naszej wymiany handlowej. Czy ten margines jest nieważny? Oczywiście, że jest ważny. Można więc mieć nadzieję, że TTIP ułatwi nam ekspansję na rynek amerykański.

Możemy też skorzystać na tym, że inne państwa Unii Europejskiej – te, powiedzmy, wyżej rozwinięte kraje starej Piętnastki – zajmą się handlem ze Stanami Zjednoczonymi i ustąpią nam pola np. w rolnictwie. Tak więc możemy skorzystać nie tylko na bezpośrednim na handlu ze Stanami Zjednoczonymi, ale także na zmianie struktury handlu w Unii Europejskiej. Ten scenariusz wydaje mi się bardzo, bardzo prawdopodobny, zwłaszcza że w umowie pozostaną pewne bariery dotyczące rolnictwa.

Z punktu widzenia Polski byłoby też świetnie, gdyby Unia Europejska zaczęła importować ze Stanów Zjednoczonych skroplony gaz. Dla nas oznaczałoby to koniec uzależnienia od dostaw z Rosji. Byłby to koniec tego swoistego monopolu Rosjan. Mogłoby się okazać, że ze względu na różnicę cen gaz amerykański, mimo że transportowany z tak daleka, nie jest wcale dużo droższy. Tak więc ze względów strategicznych – a być może nawet czysto ekonomicznych – byłoby to dla nas rozwiązanie dobre.

Ostatnia myśl, jaka przychodzi mi do głowy, wymaga sięgnięcia do badań, które niedawno robiłam. Proszę państwa, istnieje taki towar, który nazywa się… Panowie z ministerstwa na pewno wiedzą, że naszym hitem eksportowym w kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi są części do silników i turbin. Razem z panią profesor Śledziewską prześledziłyśmy drogę tych części od producentów do eksportu. I co się okazało? Otóż ten nasz hit eksportowy w większości produkowany jest przez zlokalizowane w Polsce firmy będące własnością amerykańską. A zatem nasza przewaga nie wynika z tego, że jesteśmy tacy świetni. Dawniej specjalizowaliśmy się w produkcji całych silników, a teraz robimy tylko części do nich. Wcale nie jesteśmy w tym tacy doskonali, tylko po prostu dajemy ulgi podatkowe, a wspomniane firmy działają w specjalnych strefach ekonomicznych.

Nie chcę przez to powiedzieć, że gorzej być nie może, bo wcale tak nie uważam, niemniej jednak myślę, że na tyle, na ile handlujemy ze światem w ogóle, a Stanami Zjednoczonymi w szczególności, możemy na tym po prostu zyskać.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Proszę.

Radca Ministra w Departamencie Współpracy Międzynarodowej w Ministerstwie Rozwoju Krzysztof Trepczyński:

Krzysztof Trepczyński, Ministerstwo Rozwoju.

Nawiążę jeszcze do kwestii różnic w cenach energii i ich wpływu na stan tzw. przemysłu energochłonnego. Tak jak mówiła pani profesor, kwestie te mieszczą się w tych 3%, które mają podlegać dodatkowej ochronie celnej. Chciałbym państwa zapewnić, że to właśnie my, Ministerstwo Rozwoju, jako pierwsi zwróciliśmy na to uwagę. To Polska była inicjatorem włączenia do negocjacji nad TTIP odrębnego rozdziału dotyczącego energii. To myśmy szukali w tej sprawie sojuszników. Ciągle jest to kwestia otwarta. Szczerze mówiąc… Proszę mnie za głośno nie cytować, ale tak naprawdę nie chodzi o to, czy taki oddzielny rozdział się w tej umowie znajdzie, czy też nie. Chodzi o to, żeby zapisy, jakie się w niej pojawią, były korzystne dla naszego przemysłu. Czy będą one zawarte w oddzielnym rozdziale, czy w ogólnym tekście dotyczącym liberalizacji rynku – ma to już znaczenie drugorzędne. Niemniej jednak kwestia wydłużonej ochrony przemysłu energochłonnego jest przez nas w tych negocjacjach bardzo silnie podkreślana. Jest to zresztą powiązane z tym, o czym mówiła pani profesor, a więc z eksportem skroplonego gazu amerykańskiego do Europy. Jeżeli sprawa eksportu tego gazu zostanie rozwiązana po naszej myśli, to wtedy ceny energii w Europie spadną i różnice w kosztach energii ulegną zatarciu. Dziękuję.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę, Pani Doktor.

Główny Doradca w Dyrekcji Generalnej do spraw Handlu w Komisji Europejskiej Ewa Synowiec:

Chciałabym tylko dodać do tego, co powiedziała pani profesor, że udział Stanów Zjednoczonych w polskim handlu jest rzeczywiście nieduży, bo wynosi tylko 2%. Oczywiście mówię o eksporcie bezpośrednim. Jeśli dodamy ten pośredni, który opiera się na poddostawcach firm niemieckich czy francuskich, to wyniesie on może 4%. Niemniej jednak myślę, że trzeba to docenić. Kanały dystrybucji i dostaw tak się skomplikowały, że Polska, jako poddostawca, ma i na pewno będzie miała dobrą pozycję na rynku niemieckim. Wzrost eksportu w krajach, które tradycyjnie mają duże udziały w handlu ze Stanami Zjednoczonymi, będzie pozytywnie oddziaływał także na Polskę. Oczywiście trudno to wszystko ocenić, ale wiem, że w badaniach, które prowadziła pani profesor Czarny, też zawarte zostały takie rozważania.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Profesor Wach.

Senator Piotr Wach:

Właściwie mam tylko dwa krótkie pytania. Pierwsze z nich dotyczy kwestii podstawowej. Jakie są w państwa ocenie szanse na zakończenie rozmów dotyczących TTIP? To po pierwsze.

A po drugie, ani w materiałach dotyczących tego dokumentu unijnego, ani w tych odnoszących się do kwestii liberalizacji handlu i umowy handlowej ze Stanami… No, akurat tutaj występować to nie mogło, ale przecież pani profesor omawiała te sprawy dużo szerzej. Otóż nikt nie wspomniał o Indiach, które są ogromną, rosnącą i chyba stosunkowo nowoczesną gospodarką. No, oczywiście jest tam też bardzo duży sektor usługowy, który ma może mniejsze znaczenie. Jak więc wygląda sprawa handlu z Indiami?

Przewodniczący Marek Rocki:

Ja też miałem taką refleksję. Pani profesor mówiła, że bronimy się przed ekspansją… Jak rozumiem, chodziło o BRICS. Tak?

(Wypowiedź poza mikrofonem)

Profesor Zwyczajny w Instytucie Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych w Kolegium Gospodarki Światowej w Szkole Głównej Handlowej Elżbieta Czarny:

Przepraszam, że wchodzę w słowo, ale chciałabym to króciutko wyjaśnić. Widać wyraźnie, że to co, tracą Stany i Unia, z nawiązką przechwytują państwa BRICS. Dotyczy to głównie Chin, ale oczywiście i Indii.

Przewodniczący Marek Rocki:

A co z perspektywami zakończenia negocjacji w sprawie TTIP?

(Główny Doradca w Dyrekcji Generalnej do spraw Handlu w Komisji Europejskiej Ewa Synowiec: To może ja… No chyba że odpowie Ministerstwo Rozwoju.)

Zastępca Dyrektora Departamentu Współpracy Międzynarodowej w Ministerstwie Rozwoju Adam Orzechowski:

Zobaczymy, kto jest lepiej poinformowany: Ministerstwo Rozwoju czy Komisja Europejska.

Negocjacje Unia – Indie zostały po prostu zawieszone. Toczyły się one przez wiele lat, ale rozbieżności w składanych ofertach były już tak duże, że te rozmowy utknęły w miejscu.

Z kolei à propos pytania, kiedy zakończone zostaną negocjacje w sprawie TTIP, chciałbym powiedzieć, że zostaną one zakończone wtedy, kiedy strony odważą się na podjęcie fundamentalnych decyzji. W tym momencie nie jesteśmy jeszcze na tym etapie. Obie strony muszą wiedzieć, czego chcą. No, jeszcze to nie nastąpiło. Ale kiedy już się zdecydują, to umowa zostanie zawarta w ciągu dwóch miesięcy.

Przewodniczący Marek Rocki:

A więc nie jest źle.

Bardzo proszę.

Główny Doradca w Dyrekcji Generalnej do spraw Handlu w Komisji Europejskiej Ewa Synowiec:

Jeśli chodzi o Indie, to od wielu lat negocjowana jest z nimi pogłębiona i obejmująca różne dziedziny umowa o wolnym handlu. Zahamowanie tych negocjacji nastąpiło ponad rok temu. Stało się to z tego powodu, że Unia Europejska wprowadziła zakaz importu pewnych generyków, twierdząc, że ich badania kliniczne były niedostateczne. Niestety zburzyło to atmosferę współpracy, choć ostatnio obserwujemy pewne wysiłki ze strony Indii na rzecz wznowienia tego procesu.

Jeśli chodzi o to, co pan dyrektor Orzechowski powiedział na temat perspektywy zamknięcia negocjacji w sprawie TTIP, to oczywiście byłoby optymalnie, gdyby proces ten zakończył się przed wyborami prezydenckimi i przed objęciem władzy w Stanach Zjednoczonych przez nową administrację. Czynione są ku temu konkretne wysiłki. W tej chwili przewiduje się, że w ciągu pierwszego półrocza mają się odbyć aż trzy rundy negocjacyjne, co jest raczej rzadkością. Zwykle odbywają się najwyżej dwie. Planujemy też bardzo wiele różnych spotkań technicznych, które te kolejne rundy przygotują.

Nie ma co ukrywać, że są to jednak trudne rozmowy. Dotyczy to chociażby oferty otwarcia rynku zamówień publicznych. Unia Europejska chciałaby wejść na ten rynek na poziomie federalnym i subfederalnym. No, jest to smakowity kąsek, więc na pewno nie ustąpimy, dopóki nie otrzymamy ambitnej oferty. Ta, która przyszła ostatnio, takich wymogów nie spełnia. Poza tym toczą się również bardzo trudne negocjacje w zakresie usług. Nie do końca jasna jest też kwestia uwolnienia eksportu skroplonego gazu. Mówi się, że przepisy amerykańskie są takie, iż eksport ten automatycznie przestanie być ograniczany, kiedy tylko podpisana zostanie umowa o wolnym handlu, ale ta kwestia zostanie chyba przesunięta na końcowy etap negocjacji, kiedy zapadać będą te najważniejsze decyzje polityczne. Plany są takie, żeby do lata dopracować techniczne aspekty wszystkich rozdziałów tej umowy, a otwarte zostawić tylko te sprawy, które jesienią będą musiały rozstrzygnąć się w wymiarze politycznym.

Prawdę mówiąc, nie ma jednak za dużo podstaw do optymizmu. Jest mało prawdopodobne, że proces ten zakończy się do wyborów prezydenckich, które zaplanowane są na 8 listopada, niemiej jednak Unia Europejska i Stany Zjednoczone – choć chyba bardziej Unia – takie wysiłki podejmują. Proszę państwa, ta umowa jest jednym z 10 priorytetów politycznych Komisji pod przewodnictwem Junckera. Jest to osobny priorytet, a nie wzmianka w rozdziale o globalnej Europie, gdzie ujęte jest właściwie całe spektrum relacji zagranicznych. Umowa ta została wyeksponowana jako główny motor poprawy tempa wzrostu gospodarczego i przysporzenia nowych miejsc pracy, tak że teraz Unia Europejska stara się prowadzić te negocjacje jak najszybciej. Jednocześnie nie ma jednak zgody na to, żeby zakończyć je poniżej poziomu naszych ambicji. Szybkość nie powinna być okupiona bylejakością zawartej umowy.

Przewodniczący Marek Rocki:

Dziękuję bardzo.

Mam jeden komentarz, związany trochę z pytaniem pana senatora, i jedno bardzo drobne pytanie.

Komentarz dotyczy tego, o czym mówiły pani profesor i pani dyrektor. Jeśli chodzi o te 2% udziału Stanów Zjednoczonych w naszym obrocie handlowym, to na poziomie agregatu brzmi to dość dobrze, ale poszczególni producenci się niepokoją. Dotyczy to np. producentów drobiu, którzy słyszą o tym, że Polskę może zalać import amerykańskich skrzydełek kurczaków.

(Głos z sali: Słabej jakości.)

Chciałbym uzupełnić tę dyskusję o informację – skierowaną raczej do członków mojej komisji – że przyjąłem dzisiaj kurtuazyjną wizytę dyrektora biura handlowo-kulturalnego z Tajwanu, który mówił o negocjacjach dotyczących wieprzowiny, kurczaków i jabłek. Tak więc nawet jeśli zostaniemy zalani skrzydełkami amerykańskimi, to będziemy eksportowali nasze kurczaki na Tajwan. Ciekawa część naszej rozmowy dotyczyła tego, że wprawdzie przepisy fitosanitarne nie ułatwiają eksportu polskich jabłek na Tajwan, ale za to są oni gotowi przyjmować niemal dowolne ilości soku z jabłek, który jest zestandaryzowany, w związku z czym nie pociąga za sobą takich kłopotów.

Dalszy ciąg tego mojego komentarza związany będzie z kwestią, o której też była już mowa, a mianowicie z jawnością negocjacji. Pamiętam czasy, kiedy istotnym elementem debaty publicznej była tzw. poprawka Rockiego. Chodziło mi przecież tylko o to, żeby instrukcje negocjacyjne polskiego rządu – a co za tym idzie, również Unii Europejskiej – nie były ujawniane w toku negocjacji, tylko dopiero po ich zakończeniu. Instytucje publiczne powinny oceniać skuteczność negocjacji, ale nie powinny przedwcześnie ujawniać ich założeń. Tak jak mówiła pani doktor, ujawnienie proponowanych taryf uniemożliwiłoby osiągnięcie sukcesu.

Co do ACTA to mam pewne wątpliwości dotyczące sprawy, o której mówił pan dyrektor Brożek. W mojej opinii nie było tak, że ludzie nie wiedzieli, co się za tym kryje. Społeczeństwo było po prostu wprowadzane w błąd i żyło jakimiś mitami, które niekoniecznie miały związek z rzeczywistością.

Mam jeszcze drobne pytanie. Jakie miejsce w klasyfikacji, o której mówiła pani doktor Słok, zajmuje Tajwan? Czy jest to kraj niesamodzielny, czy… No, nie jest to kraj powszechnie uznawany. Właściwie trudno nawet powiedzieć, że jest to osobny kraj, choć jego gospodarka tak dobrze funkcjonuje. Powstają pytania dotyczące taryf, kontaktów handlowych i ich prawomocności, a przecież rynek ten wart jest zainteresowania.

Główny Specjalista w Dziale Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej w Biurze Spraw Międzynarodowych i Unii Europejskiej w Kancelarii Senatu Magdalena Słok-Wódkowska:

Podstawowa różnica między Tajwanem a Wyspami Owczymi jest taka, że Wyspy Owcze są niesamodzielnym krajem zależnym od państwa członkowskiego. Unia Europejska zawiera umowy z państwami nieuznawanymi przez wszystkich, jak również z autonomiami. Takie umowy ograniczone są do zakresu danej autonomii, ale ich zawarcie jest możliwe. Jeśli zaś chodzi o umowę z Kosowem, to nie ma tutaj problemu zakresu autonomii. Problem polega na tym, że nie jest to kraj uznawany przez wszystkie państwa członkowskie. Zresztą zostało to uwzględnione w treści umowy. Zawiera ona klauzulę z zastrzeżeniem, że fakt podpisania umowy stowarzyszeniowej z Kosowem nie przesądza o uznaniu Kosowa przez wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej.

Przewodniczący Marek Rocki:

A zatem teoretycznie w tym właśnie kierunku mogłyby pójść rozmowy z Tajwanem.

Proszę, Pani Doktor.

Główny Doradca w Dyrekcji Generalnej do spraw Handlu w Komisji Europejskiej Ewa Synowiec:

Ważny w tym kontekście jest fakt, że Tajwan uznawany jest za jednolity obszar celny, co oznacza, że w kategoriach prawa międzynarodowego można zawierać z nim umowy w ramach WTO. To, że Unia Europejska negocjuje umowę inwestycyjną z Chinami, też prowadzi do rozważań, czy nie można by zawrzeć tego typu umowy również z Tajwanem. No ale jest to dopiero początek drogi. Cały czas podkreśla się, że istnieje jednolita polityka wobec Chin, a zatem aspekt polityczny stanowi tutaj swoisty parasol. Przy okazji rożnych spraw związanych z handlem ciągle się ten aspekt podkreśla, niemniej jednak Tajwan, jako jednolity obszar celny, przystąpił do niektórych porozumień w ramach WTO, więc istnieje pewna mała furtka. No ale polityka odgrywa tutaj bardzo ważną rolę. Nie możemy, broń Boże, urazić „wielkiego brata”.

Przewodniczący Marek Rocki:

Właśnie dlatego ugryzłem się w język, choć początkowo chciałem powiedzieć, że spotkałem się z ambasadorem Tajwanu.

Czy są jeszcze jakieś pytania?

Dziękuję państwu za obecność, a paniom za przedstawienie tej problematyki. Było to na pewno bardzo interesujące i kształcące.

Zamykam posiedzenie.

Członkom mojej komisji przypominam, że o 18.00 będzie kolejne posiedzenie.

Dziękuję bardzo.

(Koniec posiedzenia o godzinie16 minut 45)