Narzędzia:

Zapowiedzi

18-19 września 2004 r.

18 września 2004

W dniach 18-19 września 2004 r. marszałek Longin Pastusiak wziął udział w uroczystościach upamiętniających 60. rocznicę operacji "Market-Garden" pod Arnhem w Holandii, największej w II wojnie światowej operacji powietrzno-desantowej, w której wzięła udział m.in. 1. Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Stanisława Sosabowskiego. Operacja ta miała umożliwić głównym siłom alianckim obejście umocnień nadgranicznych w północnych Niemczech i odcięcie ich sił w zachodniej Holandii.

Zaplanowana na dwa dni akcja, rozpoczęta 17 września 1944 r., po ośmiu dniach zakończyła się klęską. Na okupowane przez Niemcy tereny zrzucono 30 tysięcy żołnierzy. Zrzut szybowcowy polskiej brygady wylądował pod ogniem nieprzyjaciela 18 i 19 września 1944 r. na północnym brzegu rzeki Lek. 21 i 23 września 1944 r. Polacy zostali zrzuceni na spadochronach nad Driel i w rejonie Grave. W akcji w rejonie Driel poległo 1,4 tys. Brytyjczyków i stu Polaków.

1. Samodzielna Brygada Spadochronowa liczyła 1674 polskich spadochroniarzy, 434 zginęło, zostało rannych lub trafiło do niewoli.

18 września br. w Driel marszałek L. Pastusiak uczestniczył w uroczystościach, które odbyły się przed pomnikiem upamiętniającym polskich spadochroniarzy.

Plac w niedużym miasteczku, kilka kilometrów na zachód od Arnhem, wypełnili mieszkańcy i przybyli na obchody kombatanci. Były też wdowy po żołnierzach Sosabowskiego, a także rodzina generała. W uroczystości uczestniczyli także komisarz królowej holenderskiej Beatrix, burmistrz Driel, ambasadorowie Wielkiej Brytanii, Kanady, Nowej Zelandii i Polski.

Przemawiając podczas uroczystości w Driel, marszałek L. Pastusiak powiedział:

Jest mi niezmiernie miło, że jako marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej mogę dzisiaj uczestniczyć w obchodach rocznicy operacji wojsk alianckich pod Arnhem. Nikomu spośród tutaj zgromadzonych nie muszę przypominać, jak bardzo krwawe starcia miały tu miejsce dokładnie 60 lat temu, podczas trwania operacji "Market Garden". Była to największa operacja powietrzno-desantowa w trakcie II wojny światowej, mająca na celu zdobycie mostów na rzekach Mozie, Waal i dolnym Renie i zadanie decydującego o losach wojny ciosu wojskom hitlerowskim. Ten plan, niestety, nie powiódł się. Podczas nieudanej próby przełamania frontu zginęło w tych okolicach tysiące żołnierzy brytyjskich i amerykańskich, a obok nich ponad czterystu uczestniczących również w działaniach Polaków z 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej po dowództwem generała Stanisława Sosabowskiego, wspieranych przez członków holenderskiego ruchu oporu.

Dziś, po sześciu dekadach, nadal żywa jest dyskusja nad przyczynami klęski. Długo toczono debaty o odpowiedzialności za błędy w tej ostatniej przegranej przez aliantów batalii II wojny światowej. Dlatego cieszę się niezmiernie, że Polacy walczący w tej pamiętnej bitwie doczekali się dzisiaj sprawiedliwej oceny historycznej. Doceniono, choć dopiero po wielu latach, rolę żołnierzy generała Sosabowskiego i jego samego, niesprawiedliwie wydalonego ze służby wojskowej za rzekome niedopatrzenia podczas walk. Ujawnione zostały fakty stwierdzające rzeczywistą rolę polskiej brygady, jej męstwo, waleczność i poświęcenie. Dziękuję za holenderską inicjatywę, która zmierza do pełnej rehabilitacji generała Sosabowskiego i przywrócenia mu należnego miejsca w historii. Mam nadzieję, że wydarzenia sprzed sześćdziesięciu lat zostaną teraz przypomniane szerokiej opinii publicznej w Holandii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Polsce, a bohaterowie tamtych dni docenieni w sposób, na jaki zasługują.

Jednak tutaj, dzisiaj, naszym najważniejszym obowiązkiem jest pochylenie się w skupieniu nad tymi, którzy oddali tu swoje życie, i podziękowanie tym, którzy przeżyli. Gloria victis! Chwała zwyciężonym! Ta maksyma rzymska dobrze odzwierciedla nasze uczucia. Oddaję dziś cześć bohaterom tamtych dni - poległym za wolność Polski, Niderlandów i całej Europy oraz kombatantom, którzy biorą także udział w dzisiejszej uroczystości. Doświadczenia tamtego okresu z pewnością uświadamiają nam, jak ważne było solidarne działanie narodów w celu pokonania wspólnego zagrożenia. Polscy żołnierze wierni byli honorowej dewizie Wojska Polskiego, wywodzącej się jeszcze z XVIII wieku: "za wolność waszą i naszą". Ta dewiza skierowała ich na wszystkie fronty II wojny światowej, także tu, pod Arnhem. To również wam, dzielni żołnierze, zawdzięczamy, że Polska i Niderlandy żyją dziś w zjednoczonej i współpracującej Europie, w której nasze dzieci i wnuki mogą cieszyć się pokojem i dobrobytem. Jedność kontynentu, która na naszych oczach nabiera coraz pełniejszego kształtu, to także efekt Waszego poświęcenia. Za waszą postawę, umiłowanie wolności i przelaną krew, dziękujemy z całego serca!

Z satysfakcją stwierdzam również, że pamięć o poległych pod Arnhem nie jest w Niderlandach czymś odświętnym, lecz jest częścią stale przeżywanej historii. Podobnie jak i pamięć o polskich żołnierzach generała Stanisława Maczka, wyzwolicielach Bredy. Na tym polskim placu, Polenplein, przedstawiciele władz polskich składają przy udziale władz miejscowych co roku hołd uczestnikom bohaterskiego, choć tragicznego w skutkach udziału Polaków w operacji "Market Garden". Niech mi wolno będzie w tym miejscu podziękować Panu, Panie Komisarzu Królowej, i Pani, Pani Burmistrz, za stałą opiekę nad polskimi miejscami pamięci. Wiem, że pamięć wysiłku żołnierzy z innych krajów niosących wolność Niderlandom jest obecna w Państwa działalności skierowanej do dzieci i młodzieży. Jest to, w moim głębokim przekonaniu, ważny element rozwijania współpracy i zrozumienia między krajami i narodami, do czego wszyscy dążymy. Polacy nie tylko pamiętają, ale i cenią niezwykle tę życzliwość, a zwłaszcza pamięć zwykłych obywateli holenderskich.

60 lat temu, między innymi na polu bitwy pod Arnhem, nasi Rodacy przelewali krew w morderczych walkach w imię przywrócenia pokoju. Dzisiaj naszym żołnierzom powierzamy wypełnianie zadań mających na celu utrzymywanie pokoju. Bez względu na charakter misji, w polskiej tradycji służba wojskowa była zawsze zaszczytem i patriotycznym obowiązkiem. Żołnierz to człowiek honoru, człowiek miłujący Ojczyznę, gotów do najwyższych poświęceń. To osoba godna zaufania, nieskazitelna, stojąca zawsze po stronie Narodu, po stronie słusznej sprawy, po stronie wolności. Obrona suwerenności, ochranianie słabszych, dawanie nadziei - to zadania, które polskie formacje wojskowe wypełniały od wieków nie tylko w granicach Rzeczypospolitej, ale również w różnych zakątkach globu. Dzisiaj ta tradycja jest kontynuowana i z dumą mogę stwierdzić, że żołnierz polski, a poprzez niego Polska, bierze czynny udział w zachowaniu pokoju na świecie. Polskie siły zbrojne pełnią pokojową służbę w Kosowie pod egidą NATO. Pod auspicjami Organizacji Narodów Zjednoczonych jesteśmy obecni w Libanie i na Wzgórzach Golan. Polski kontyngent od ponad roku bierze udział w stabilizacyjnej misji w Iraku i w Afganistanie. Wierzę, że dzięki temu nigdy już nie doświadczymy takich kataklizmów, jak II wojna światowa, i tak krwawych batalii, jak bitwa pod Arnhem.

Pochylając dziś głowę w miejscu bohaterskiej ofiary żołnierzy pod Arnhem, pragnę wyrazić nadzieję, że wspólnie dołożymy starań, żeby nasza wspólna przyszłość nie zależała nigdy więcej od siły militarnej, lecz od współpracy polityków i społeczeństw. Jestem przekonany, że takie byłoby życzenie żołnierzy, których ciała spoczywają w Driel, Oosterbeek i okolicznych miejscowościach. Wiem, że takie samo jest odczucie ich współczesnych kolegów pełniących misję w zapalnych regionach. Od zgodnej współpracy rządów i społeczeństw zależy, czy tak się stanie.

Pod pomnikiem składały kwiaty oficjalne delegacje, a także zwykli ludzie, mieszkańcy miasta. Młodzieżowy chór z Driel i zespół "Promyki Krakowa" śpiewały polskie pieśni, także tę ułożoną 10 lat temu specjalnie na 50. rocznicę bitwy pod Arnhem: "Czy jeszcze ktoś pamięta, jak ciężko walczyli w tej smutnej walce o most w Arnhem. (...) Czy jest to most do zbudowania wspólnej przyszłości? W świecie nadziei sny o pokoju się spełnią" - śpiewały dzieci.

W Driel, w oknie wystawowym jednej z firm mieszczących się przy placu Polskim, można zobaczyć zdjęcia 97 ze 101 polskich żołnierzy poległych w okolicach tego miasta.

Po uroczystości marszałek L. Pastusiak spotkał się z kombatantami.

Rocznicowe uroczystości w Driel poprzedził pokaz skoków spadochronowych z udziałem polskich skoczków z 6. Dywizji Powietrzno-Desantowej w Krakowie. Na spadochronie skakał również wnuk gen. S. Sosabowskiego.

19 września na cmentarzu w Oosterbeek, gdzie spoczywają polegli w operacji "Market Garden" żołnierze, odbyły się główne uroczystości obchodów rocznicowych. Wzięli w nich udział m.in. holenderska królowa Beatrix, brytyjski następca tronu książę Walii Karol i marszałek L. Pastusiak. Na cmentarzu obok Brytyjczyków poległych w akcji spoczywa około 80 polskich żołnierzy.

Wieniec od narodu holenderskiego złożyła królowa Beatrix. Brytyjski książę Karol, w wojskowym mundurze, zasalutował poległym. Marszałek L. Pastusiak złożył wieniec od narodu polskiego. Kwiaty składali też kombatanci, przedstawiciele ambasad, a na każdym z ponad tysiąca grobów dzieci złożyły bukiety.

Na zakończenie uroczystości nad cmentarzem pojawił się śmigłowiec, a za nim historyczny samolot Dakota, z którego w 1944 r. skakali spadochroniarze. Współczesne lotnictwo uhonorowało poległych przelotem w kluczu czterech samolotów transportowych Herkules.

Uroczystości w Oosterbeek transmitowała telewizja holenderska. W prasie ukazały się obszerne relacje z tych obchodów.

Podczas uroczystości poświęconych pamięci żołnierzy poległych w operacji "Market Garden" pod Arnhem marszałek L. Pastusiak rozmawiał o pośmiertnym odznaczeniu gen. S. Sosabowskiego. Marszałek spotkał się z holenderskim ministrem obrony Henkiem Kampem. Pytał go o możliwość uhonorowania gen. Sosabowskiego przez rząd holenderski. H. Kamp odpowiedział, że w 1952 r., siedem lat po wojnie, rząd Holandii zdecydował, iż nie będzie nadawał już więcej pośmiertnych odznaczeń wojskowych za dzielność. Powołując się na tę uchwałę rządu, wyjaśnił, że nie może zrobić wyjątku dla generała czy innych polskich żołnierzy. Poinformował jednak, że przekazał do Izby Tradycji 6. Brygady Powietrzno-Desantowej z Krakowa, która kontynuuje tradycję 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, paterę honorującą Polaków.

Odnosząc się do swej wizyty w Holandii, marszałek podkreślił, że podczas uroczystości rocznicowych zarówno w Oosterbeek - ku czci wszystkich poległych, jak i w Driel, które można nazwać dniem polskim, kultywowana jest pamięć o Polakach poległych w walce z nazizmem i o wyzwolenie Holandii. Zdaniem marszałka, najważniejsze jest to, że w uroczystościach mogli wziąć udział żyjący uczestnicy tych wydarzeń; między nimi było 60 Polaków, którzy zjechali pod Arnhem ze wszystkich stron świata - z Anglii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, a także z Polski.

Marszałek L. Pastusiak podkreślił, że cieszy się, iż Polacy walczący pod Arnhem doczekali się sprawiedliwej oceny historycznej.

Marszałek Senatu zaznaczył, że Polacy mieli znaczny udział w operacji. "Niestety operacja, którą Bernard Montgomery zaplanował na 48 godzin, trwała osiem dni - 213 godzin. Osaczeni z trzech stron spadochroniarze mieli bardzo trudną pozycję do obrony i cała operacja zakończyła się fiaskiem" - dodał.

"Jak w przysłowiu - sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą - nie tylko niepowodzenie akcji okazało się sierotą, ale też Anglicy palcem wskazali, kto jest winien i tym palcem wskazali na Polaków" - zaznaczył. "Cenę za to zapłacił dowódca 1 SBS gen. Sosabowski, który został dyscyplinarnie zwolniony z wojska i pracował potem jako robotnik i zmarł jako robotnik" - przypomniał marszałek.

Przez wiele lat Anglicy obciążali winą Polaków za tę porażkę, dokumenty historyczne wykazały jednak, że to nie Polacy ponoszą winę za złe zaplanowanie tej operacji. Amerykański generał James Gavin był świadkiem prowadzonej przez Montgomery'ego przed operacją odprawy, w której brał udział Sosabowski. Wspomina, że polski generał pytał, co stanie się po desancie: "A co z Niemcami, w jaki sposób będziemy z nimi walczyć". Jednak Montgomery zignorował te uwagi.

"Polacy zostali zrehabilitowani. Mało tego - potwierdzono, że dzięki swemu uporowi, odwadze i bohaterstwu umożliwili odwrót tysiącom żołnierzy brytyjskich, którzy zdołali się wydostać z tego kotła" - zaznaczył marszałek L. Pastusiak.