Narzędzia:

Posiedzenie: 58. posiedzenie Senatu RP IX kadencji, 1 dzień


14 i 15 marca 2018 r.
Przemówienia z dnia następnego

Przemówienie senatora Roberta Mamątowa w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Przemówienie senatora Roberta Mamątowa w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Szanowny Panie Marszałku! Szanowna Wysoka Izbo!

Nowe ustawy o komornikach sądowych oraz o kosztach komorniczych zastąpią dotychczasową ustawę o komornikach sądowych i egzekucji z dnia 29 sierpnia 1997 roku. Bardzo cieszę się z tego powodu, ponieważ nareszcie całościowo reformują one działalność komorników i regulują zasady ich funkcjonowania. Komornik przestanie być biznesmenem prowadzącym działalność gospodarczą. Dochód z opłat egzekucyjnych będzie należał się Skarbowi Państwa, a komornik otrzyma jedynie prowizję.

Zaproponowane przepisy pozwolą radykalnie ograniczyć liczbę nieprawidłowości związanych z czynnościami komorniczymi. Skalę tych nieprawidłowości pokazują np. dane dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej komorników. Tylko w ciągu 6 lat liczba wniosków o pociągnięcie komorników do odpowiedzialności dyscyplinarnej wzrosła z 30 w 2010 r. do 102 w 2015 r., co stanowi wzrost o 340%. Jednocześnie polityka dyscyplinująca stwarzała w środowisku komorników poczucie całkowitej bezkarności, ponieważ dyscyplinarki dla komorników to po prostu fikcja. Bo jak nazwać 50 zł kary za napaść na dziecko, którego dopuścił się komornik z Choszczna? Groził on 6-letniemu dziecku i naruszył jego nietykalność. Prokurator warunkowo umorzył jego sprawę. Komisja dyscyplinarna ukarała tego komornika karą – 50 zł! Inny przykład: prowadzenie egzekucji po alkoholu, a za to tylko nagana. Drastyczne przypadki łamania przepisów egzekucyjnych są nagminne, jak np. prowadzenie egzekucji bez tytułu, przeprowadzenie eksmisji podczas pobytu dłużnika w szpitalu, świadome zajmowanie mienia osób trzecich, aroganckie zachowania wobec dłużników, wierzycieli, prezesów sądów. Kolejny przykład z raportu: gdy komornik z Rzeszowa podarł i wyrzucił do kosza postanowienie o umorzeniu egzekucji, został ukarany jedynie naganą. Takie przykłady patologii komorniczych można mnożyć. Wnioski o zawieszenie bądź wydalenie komornika zaczęły się pojawiać dopiero w ostatnich latach. I to w najpoważniejszych sprawach, jak ujawnienia nadużyć finansowych w kancelariach, czemu często towarzyszyły prokuratorskie śledztwa. Były to przypadki utożsamiania kasy kancelarii z prywatną.

I właśnie na wszystkich takich przykładach widać, Wysoka Izbo, jak bardzo konieczne jest zreformowanie ustawy.

Nowe przepisy są niezmiernie potrzebne. Uproszczą m.in. katalog opłat egzekucyjnych, wprowadzając jedną opłatę wynoszącą 10% w miejsce obowiązujących obecnie, wynoszących 8% i 15%. Ustawa przewiduje także, że wszystkie czynności egzekucyjne prowadzone w terenie mają być obowiązkowo nagrywane, a zarejestrowany obraz i dźwięk staną się częścią dokumentacji sprawy. Ta zmiana ma służyć zarówno kontroli poprawności, jak i bezstronności oraz etycznych standardów pracy komorników.

Do kodeksu postępowania cywilnego wprowadzono regulację przewidującą obiektywny udział Policji w czynnościach egzekucyjnych, z możliwością żądania przez policjanta wstrzymania czynności egzekucyjnych w przypadku stwierdzenia oczywistego naruszenia przez komornika przepisów prawa, stwierdzenia okoliczności uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. Dłużnik ma otrzymywać przy egzekucji specjalny formularz skargi na czynności komornika.

W polskim wymiarze sprawiedliwości najsłabszym ogniwem jest właśnie egzekucja wyroków. Dzieje się tak dlatego, że większość komorników nie ma nawet wykształcenia prawniczego. Mało tego, ci ludzie często nie są nawet po studiach. Nowe przepisy na szczęście to zmienią. Choć trzeba przyznać, że zajęcie komornika jest niewdzięczne i do przyjemnych nie należy, to jednak powinna obowiązywać kultura, która niestety jest komornikom obca. Gdyby posiadali wiedzę prawną i kulturę osobistą, to z pewnością egzekucje długów wyglądałyby inaczej.

Niewątpliwie instytucja komornika jest konieczna i potrzebna. Uważam jednak, że największy błąd tkwi w sposobie ich wynagradzania z góry, a nie po skutecznej egzekucji. Co ciekawe, nie potrafią oni wyegzekwować należności od dużych naciągaczy, np. różnej maści oszukańczych deweloperów, lecz najczęściej pastwią się nad biedakami, zabierając jakiś zdezelowany sprzęt.

Dzięki nowym przepisom w sposób istotny zwiększą się uprawnienia nadzorcze i kontrolne ministra sprawiedliwości nad komornikami. Wprowadzono możliwość odwołania komornika z urzędu przez ministra sprawiedliwości w wypadku rażącego naruszenia przez komornika prawa, co stanowi rozwinięcie dotychczas przysługujących ministrowi uprawnień odwołania komornika z urzędu. Chodzi o pełniejsze i efektywniejsze sprawowanie przez ministra nadzoru zwierzchniego nad komornikami. Minister na każdym etapie postępowania dyscyplinarnego będzie mógł także zawiesić komornika w czynnościach. Zgodnie z obecnie obowiązującą ustawą obowiązkowe kontrole kancelarii komorniczych przeprowadza się co 4 lata. Teraz prezesi sądów będą musieli kontrolować komorników przynajmniej raz na 2 lata. Doraźne kontrole mogą być prowadzone w każdym czasie.

Ponadto komornik będzie dokonywał czynności urzędowych w godzinach urzędowania kancelarii, a wszystkie przypadki nieobecności na służbie pozostawać będą pod kontrolą prezesa sądu rejonowego, przy którym komornik działa. Wprowadzone będzie również dalsze ograniczenie możliwości przyjmowania przez komornika spraw spoza rewiru. Komornik będzie mógł przyjmować sprawy jedynie z obszaru apelacji, na terenie której działa, a nie, jak dotychczas, z obszaru całego kraju. Będzie również położony nacisk na kwestię osobistego wykonywania czynności przez komorników. Asesorzy komorniczy czynności w ramach postępowania egzekucyjnego będą mogli wykonywać jedynie w drodze wyjątku.

Jeśli chodzi o polskich komorników, to sytuacja wymaga gruntownej naprawy. Uważam, że państwo dało im za dużo swobody w dysponowaniu cudzym mieniem, a sprawy o nieuczciwe zajęcie ciągną się latami, rujnując po drodze dłużników. Odzyskanie długu, a „przy okazji” zniszczenie człowieka, to u większości naszych egzekutorów norma. Praca komornika powinna być pracą jak każda inna – z odpowiednio wysoką pensją, bez dodatkowych profitów – a wycena licytowanych majątków powinna być przynajmniej zbliżona do ich faktycznej wartości. Nie można, co się nagminnie zdarza, za kilka tysięcy złotych zaległości odbierać ludziom mieszkań, domów czy samochodów i sprzedawać ich za równowartość długu lub poniżej wartości rynkowej i poniżej kwoty zadłużenia. Kto na takich sytuacjach wygrywał? Wierzyciel nie odzyskiwał swoich pieniędzy, dłużnik w dalszym ciągu nie spłacał w całości zobowiązania, ale komornik i akolici robili świetny interes. Do tej pory w Polsce była to norma. Nieuczciwość i zachłanność komorników oraz asesorów – to mało powiedziane.

Mam nadzieję, że ustawy szybko zostaną podpisane przez pana prezydenta i w Polsce będzie działać prawo komornicze niepozwalające dręczyć tych, którzy są niewinni, którzy są w trudnej sytuacji, którzy bardzo często boją się, że z powodu zdarzeń losowych bezduszne działania komorników mogą doprowadzić do tego, że nie będą oni mieli możliwości normalnego funkcjonowania. Dziękuję.

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 5. porządku obrad

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 5. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Zmiany w ustawie – Prawo łowieckie są głównie odpowiedzią na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 10 lipca 2014 r., jednak należy od razu powiedzieć, że polskie łowiectwo opiera się na zdrowych zasadach. Przypomnę pierwszą zasadę: członkiem Polskiego Związku Łowieckiego może zostać tylko ten, kto skończył odpowiednie szkolenie, a więc nie ktoś przypadkowy. Druga zasada: zwierzyna w stanie dzikim jest własnością Skarbu Państwa, czyli myśliwi zorganizowani w PZL gospodarzą w imieniu Skarbu Państwa populacjami zwierząt dzikich na całym terytorium kraju. Trzecie założenie: minimalną jednostką, na której prowadzi się gospodarkę łowiecką, jest obwód; jego powierzchnia wynosi minimum 3 tysiące ha. Eksperci uważają, że taka organizacja pozwala odpowiednio regulować pojemność łowisk i zachować równowagę. Na takiej powierzchni można inwentaryzować, oceniać i prognozować pozyskanie zwierzyny. Robi się to po to, aby liczebność zwierząt nie była tak duża, żeby zaczęły wyrządzać szkody, oraz po to, aby populacja mogła trwać niezagrożona.

Generalnie mówiąc, Polski Związek Łowiecki odpowiada za całą gospodarkę zwierzyną łowną w Polsce. Administracyjnie podzielony jest na 49 zarządów okręgowych i 2 tysiące 550 kół łowieckich, które dzierżawią 4 tysiące 696 obwodów. Koła łowieckie nie dzierżawią prawa do ziemi, ale do wykonywania gospodarki łowieckiej. W związku z tym muszą ponosić różne koszty tej działalności, którą m.in. jest wypłata odszkodowania za szkody wyrządzane przez zwierzęta (tylko w ostatnim sezonie myśliwi wypłacili odszkodowania przekraczające 63 milionów zł). Myśliwi zobligowani są też do pracy społecznej – inwentaryzacji zwierzyny, zwalczania kłusownictwa oraz poprawy warunków bytowania zwierząt. Strzela się konkretnie do tych zwierząt, które należy odstrzelić, bo to wynika z planów łowieckich. Gdy liczebność jakiegoś gatunku jest mała, to się do zwierząt nie strzela, ale chroni i eliminuje ich naturalnych wrogów. To wszystko wymaga przemyślanego gospodarowania. Wniosek – leśnictwo i łowiectwo to 2 sprzężone dziedziny. Nic więc dziwnego, że około 80% polskich leśniczych uprawia też myślistwo, a każde koło łowieckie funkcjonuje jak niewielkie przedsiębiorstwo, w którym środki wydane na odszkodowania za szkody łowieckie i dokarmianie muszą się bilansować z wpływami ze składek, różnych opłat i sprzedaży dziczyzny. Należy się chwalić, że dzięki przemyślanej gospodarce łowieckiej polskie lasy i zamieszkująca lasy i pola zwierzyna mają się w Polsce świetnie. To efekt właściwego gospodarowania zasobami dzikiej zwierzyny i kultywowania rodzimych tradycji myśliwskich.

Za polskim łowiectwem stoi też nie byle jaka siła militarna: 116 tysięcy myśliwych zrzeszonych w Polskim Związku Łowieckim, dysponujących grubo ponad 300 tysiącami sztuk broni długiej to, jakkolwiek na to patrzeć, mała armia gotowa do obrony terytorialnej kraju.

Truizmem jest powiedzenie, że łowiectwo jest ważnym dziedzictwem polskiej gospodarki, tradycji i kultury, choć było tu podobnie jak w wielu innych dziedzinach – dobra opinia myśliwych upadła w latach PRL, kiedy łowiectwem zajmowali się w większości milicjanci, wojskowi i partyjni notable. Po roku 1990 wspomniani notable pozostali w zarządach związków łowieckich, stąd w niniejszej ustawie jest mowa o lustracji, o wykluczeniu z zarządów osób mających związki ze Służbą Bezpieczeństwa.

W PZŁ zaczyna dziać się coś niedobrego, ponieważ pod falą krytyki, a przede wszystkim na skutek błędnej polityki łowieckiej mamy nadmierny wzrost populacji zwierzyny, która zagraża ludziom i gospodarstwom (mamy aż 241 tysięcy dzików, podobnie za dużo jest saren, jeleni, łosi i danieli). Eksperci upatrują przyczynę tak dużego wzrostu liczby zwierzyny grubej w zmianach środowiskowych, tj. łagodnych zimach, a także w zwiększeniu areału upraw kukurydzy, która stanowi świetne siedlisko szczególnie dla dzików. Dochodzi też do tego, że w ciągu roku mają one nawet do 3 miotów. Stąd ustawa wprowadza nadzór ministra nad Polskim Związkiem Łowieckim: minister ma mieć większą kontrolę nad PZŁ, będzie zatwierdzał statut związku, powoływał krajowego łowczego, oceniał gospodarkę finansową myśliwskiego stowarzyszenia.

Z kolei Trybunał nakazał ustawodawcy uwzględnić w prawie łowieckim interesy właścicieli gruntów, na których myśliwi prowadzą swoją gospodarkę, czyli uwzględnić udział właścicieli nieruchomości w procesie tworzenia obwodów łowieckich. Nie można jednak zgodzić się na to, aby właściciele gruntów mogli całkowicie uniemożliwić prowadzenie gospodarki łowieckiej na danym terenie. Osoby, które nie życzą sobie, by na ich terenie prowadzono polowania, będą mogli złożyć staroście stosowne oświadczenie, ale muszą wtedy zapomnieć o odszkodowaniach. Straty w uprawach mają w danym gospodarstwie ocenić komisje, w których składzie będą zasiadać myśliwi, przedstawiciele samorządu rolniczego i gmin.

Atmosferę wokół łowiectwa psują ruchy ekologiczne, dla których ważniejsze są sprawy lasu i zwierzyny aniżeli dobro człowieka. A przecież po to, aby można było harmonijnie współistnieć, musi być swoisty regulator, czyli myśliwi, którzy kontrolowali dziko żyjące zwierzęta. Każde ideologiczne zacietrzewienie pseudoobrońców przyrody wszystko tu zniszczy.

Ustawa wprowadza zakaz udziału w polowaniach dzieci do osiemnastego roku życia. Ponadto wprowadza przepis karny zakazujący strzelania w odległości mniejszej niż 150 m od zabudowań mieszkalnych, co jednak może uniemożliwić zwalczanie afrykańskiego pomoru świń. Także tresura i udział psów w polowaniach będą znacząco ograniczone. Będzie zakaz używania żywych zwierząt w treningu psów myśliwskich. Jednak nie wchodzi w rachubę wstrzymanie polowań – spowodowałoby to szkody w uprawach rolnych. Jeżeli płody rolne będą niszczone przez zwierzynę, to odbije się to na ich cenach w sklepach. Duże przegęszczenie populacji zwierząt spowoduje ich migrację, a co za tym idzie, częstsze przekraczanie dróg, co będzie skutkowało większym prawdopodobieństwem wystąpienia wypadków komunikacyjnych. Bardzo ważna jest sprawa utrudnień, a nawet uniemożliwienia prowadzenia gospodarki łowieckiej, w tym zapobieżenia rozprzestrzenianiu się ASF (afrykańskiego pomoru świń), co już dzisiaj prowadzi do upadku hodowli trzody chlewnej i powoduje ogromne straty w rolnictwie.

Nie ma tutaj miejsca na to, aby wszystko omówić. Najważniejsze jest to, aby nie poddać się fali nieuzasadnionej krytyki ze strony skrajnie zideologizowanych organizacji ekologicznych. Jeszcze raz powtórzę: organizacja łowiectwa w Polsce jest unikatem w skali świata z punktu widzenia zrównoważonej gospodarki, o czym świadczy fakt, że mimo pozyskiwania zwierzyny udało nam się do tej pory zachować praktycznie wszystkie gatunki.

Przemówienie senatora Władysława Komarnickiego w dyskusji nad punktem 5. porządku obrad

Przemówienie senatora Władysława Komarnickiego w dyskusji nad punktem 5. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Mija ponad półtora roku od chwili, kiedy w Sejmie zaczęła się debata nad ustawą nowelizującą prawo łowieckie. Jestem przekonany, że to wystarczająco dużo czasu, aby rzetelnie przygotować dobrą ustawę, to wystarczająco dużo czasu, aby w porozumieniu ze wszystkimi zainteresowanymi stronami wypracować dobre rozwiązania. Niestety, jak w wielu innych przypadkach prac nad ustawami w tej kadencji parlamentu, mamy chaos, po raz kolejny. Nikt nie jest zadowolony. Nie są zadowoleni myśliwi, nie są zadowoleni społecznicy, strona społeczna, nie są zadowoleni rolnicy, którym Prawo i Sprawiedliwość obiecywało w kampanii wyborczej sprawiedliwe odszkodowania za szkody łowieckie. Rodzi się pytanie: po co taka ustawa, w tym kształcie?

Gdy rozmawiałem w sprawie tej ustawy z myśliwymi z województwa lubuskiego, nie ukrywali rozczarowania. Oni twierdzą, że to jest tak naprawdę kolejna ustawa, która kompetencje Polskiego Związku Łowieckiego wkłada w ręce pana ministra. Żeby było jasne, oni nie są przeciwni wszystkim zmianom, ale, jak mówią, faktycznie nie mają żadnego wpływu na to, kto kieruje ich związkiem. Myśliwi choć płacą kilkaset złotych składek rocznie, nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Nie wiedzą też, ile zarabia łowczy krajowy czy łowczy okręgowy. Mają już dość takiej władzy, która jest oderwana od rzeczywistości i która nie broni ich dobrego imienia. Obecne zapisy są złe, ponieważ to stara Naczelna Rada Łowiecka będzie rekomendować nowego łowczego krajowego. Wiele zapisów nowej ustawy godzi w zwykłych, przeciętnych myśliwych, którzy więcej czasu spędzają na pracach w lesie i na polach niż na polowaniach.

Jeżeli chodzi o, nazwijmy to, stronę społeczną, to również jest wiele pretensji. Trudno również z nimi się nie zgodzić. PiS znowu w swoich poprawkach chce, aby dzieci mogły uczestniczyć w polowaniach, ustawa znowu nie wprowadza regularnych badań, nawet okulistycznych, w przypadku posiadających broń 140 tysięcy myśliwych. Ponadto ustawa narusza prawo własności. Otóż każdy, kto nie chce, żeby na jego terenie odbywały się polowania, może złożyć oświadczenie i potwierdzić podpis już nie notarialnie, ale u starosty. Wyegzekwowanie tego zakazu należy jednak do niego samego. Jeśli ktoś ten nakaz naruszy, to właściciel musi ścigać tego myśliwego w trybie cywilnym i ewentualnie w trybie cywilnym, w sądzie może wygrać proces o odszkodowanie, bo ten zakaz nie odnosi się do planów łowieckich i nie przenosi się na prawo powszechnie obowiązujące.

Szanowni Państwo, dobre prawo powstaje zawsze w drodze konsultacji z zainteresowanymi. Dobre prawo zawsze dba o obywatela, szanuje jego prawa. Śmiem wątpić, czy ta ustawa spełnia właśnie te wymogi. Miał być kompromis, wyszedł niestety bubel prawny.