Narzędzia:

Posiedzenie: 57. posiedzenie Senatu RP IX kadencji, 3 dzień


6, 7 i 8 marca 2018 r.
Przemówienia z dnia poprzedniego

Przemówienie senatora Roberta Mamątowa w dyskusji nad punktem 12. porządku obrad

Przemówienie senatora Roberta Mamątowa w dyskusji nad punktem 12. porządku obrad

Szanowny Panie Marszałku! Szanowna Wysoka Izbo!

Projekt ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności przywodzi mi na myśl piękne słowa z wiersza Cypriana Kamila Norwida:

„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie

Dla darów Nieba

Tęskno mi Panie”.

Czyż takiego podejścia do żywności nie winno wynosić się z domu, z otoczenia, ze szkoły, mieć dzięki literaturze? Pomimo wielu programów edukacyjnych, kampanii społecznych i aktywnie działających banków żywności marnowanie żywności w Polsce nadal jest dużym problemem. Wydawać by się mogło, że w Polsce ten problem powinien być mniejszy – w końcu wielu z nas jeszcze pamięta czasy, w których półki świeciły pustkami, a ekspedientki rozkładały bezradnie ręce. Ten ciężki okres niestety nie wykształcił w nas nawyku szanowania żywności.

W naszym kraju marnuje sią rocznie 9 milionów t żywności, z czego 6,5 miliona t wyrzuca przemysł spożywczy. 2 miliony t wyrzucane są przez gospodarstwa domowe. Choć trudno ocenić, gdzie tak naprawdę jest początek swoistego łańcucha marnowania żywności, pewne jest, że dużo jedzenia wyrzucają sklepy.

Hipermarkety, zamiast przekazywać żywność organizacjom charytatywnym, wolą utylizować ją we własnym zakresie. Taki proceder jest po prostu haniebny i skandaliczny. Przyszło nam żyć w czasach, w których możemy zaobserwować 2 skrajne sytuacje. I jest tak zarówno w Polsce, jak i na świecie, bo marnowanie jedzenia to problem wręcz globalny. Z jednej strony istnieją głodujące rodziny i dzieci, które nie otrzymują ciepłego posiłku w ciągu dnia, a z drugiej strony mają miejsce totalna nadkonsumpcja i towarzyszący jej brak poszanowania jedzenia, które bardzo często ląduje w koszu na śmieci. Jesteśmy odpowiedzialni za to, że marnowane są tony żywności. Nasz kraj plasuje się na piątym miejscu wśród państw Unii Europejskiej marnujących jedzenie.

Istnieje jeszcze inny wymiar tego problemu, a mianowicie taki, że marnotrawienie żywności ma wielowymiarowe negatywne skutki społeczne, ekonomiczne i ekologiczne. Produkt spożywczy to nie tylko to, co konsumujemy – z tym wiążą się także produkcja, opakowanie, transport, energia, emisja odpadów przemysłowych. Wyrzucone produkty spożywcze to także marnotrawstwo energii oraz wody potrzebnej do wytworzenia, transportu i dystrybucji żywności. Wszystkie przytoczone fakty i liczby wskazują na jedno: czas coś z tym zrobić!

Regulacje projektu nowej ustawy mają zatem zacny cel, a mianowicie ułatwienie przekazywania takiej żywności organizacjom pomocowym, które twierdzą, że są w stanie ją zagospodarować, ponieważ potrzeby w tym zakresie są duże. Jak wiemy, takie rozwiązania zostały wprowadzone w wielu krajach europejskich. W Polsce nie ma regulacji prawnych, które miałyby przeciwdziałać marnowaniu żywności. Jedyne zachęty do przekazywania takiej żywności organizacjom znalazły się w przepisach dotyczących odliczenia VAT. Przypomnę, iż od października 2013 r. od podatku od towarów i usług zwolnione są darowizny, których przedmiotem są produkty spożywcze, jeżeli są one przekazywane na rzecz organizacji pożytku publicznego z przeznaczeniem na cele charytatywne. Odliczenie VAT przysługuje także w przypadku utylizacji żywności. Takie rozwiązania to jednak stanowczo za mało.

Wprowadzenie rozwiązań systemowych pozwoli producentom, jak i sprzedawcom na przekazanie żywności, której nie sprzedadzą – której jest za dużo i która byłaby potem wyrzucana – instytucjom, organizacjom, ośrodkom pomocy społecznej i samorządom, które następnie będą tę żywność przekazywały osobom potrzebującym. Sprawa jest do pilnego załatwienia ze względu na skalę marnotrawstwa i potrzeby ludzi ubogich, dla których wsparcie żywnościowe ma bardzo duże znaczenie.

Projekt ustawy zakłada, że w pierwszym roku obowiązywania ustawy prawo ma objąć wyłącznie sklepy o powierzchni powyżej 400 m2, a później również te o powierzchni przekraczającej 150 m2 – za wyrzucanie każdego kilograma żywności będą musiały płacić 10 gr kary. Uważam, że to słuszna i właściwa droga z uwagi na to, jakie zjawisko panuje wśród producentów – wolą wyrzucić, niż oddać cokolwiek za darmo. Dlaczego? Dlatego, że ich zdaniem oddawanie za darmo to strata potencjalnego klienta – czyjaś potrzeba zostaje zaspokojona bez zapłaty – natomiast wyrzucenie powoduje, że chcący zaspokoić swoją potrzebę musi za to zapłacić, ponieważ niczego nie dostał. To jest niedopuszczalne, jest to marnotrawstwo energii, pracy, czasu i nieposzanowanie zasobów.

W przypadku sklepów, które nie dostosują się do zapisów ustawy, przewidziane będą kary. Jeżeli sklep nie podpisze umowy z organizacją pożytku publicznego na przekazywanie żywności na cele charytatywne, grozi mu 5 tysięcy zł kary, a jeżeli nie odprowadzi tzw. opłaty odpadowej, może zapłacić karę wynoszącą od 500 zł do 10 tysięcy zł. W dziedzinie utylizacji żywności najbardziej restrykcyjne prawo w Europie ma Francja. Sklepy, które wyrzucają jedzenie, płacą tam ogromne kary finansowe.

Przeciwdziałanie marnotrawieniu żywności niewątpliwie powinno stać się jednym z priorytetów działań państwa ze względu na ograniczone zasoby oraz nadal znaczący problem ubóstwa. Zjawisko to ma wydźwięk zarówno ekonomiczny, jak i etyczny oraz związany z ochroną środowiska. Projekt ten więc jest pozytywny i bardzo się cieszę, że dzięki niemu jest szansa na rozwiązanie problemu marnowania żywności w Polsce, który jest poważny. Dlatego jestem za tym, aby poprzez taką ustawę przeciwdziałać zjawisku marnowania żywności o tak wielkiej skali. Dziękuję.

Przemówienie senatora Roberta Mamątowa w dyskusji nad punktem 13. porządku obrad

Przemówienie senatora Roberta Mamątowa w dyskusji nad punktem 13. porządku obrad

Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Na wstępie chciałbym przypomnieć, iż projekt nowelizacji ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego powstał na podstawie petycji, która trafiła do Senatu. Za pierwszym razem, mimo że podjęto inicjatywę ustawodawczą, została ona wstrzymana i w pewnym sensie zamieciona pod dywan przez poprzedni rząd. Tym razem po przyjęciu poprawki projekt został zaakceptowany jednomyślnie.

Poprawka obejmuje ustawą także dzieci kobiet bezpodstawnie więzionych w latach 1955–1989, nie tylko w latach 1944–1956. Ponieważ owych kobiet było zaledwie kilka, wszystkim tym osobom należy stworzyć osobną podstawę prawną dochodzenia odszkodowania, ponieważ nie podlegają one przepisom ustawy o kombatantach. A czyż w związku z tym państwo polskie nie powinno w sposób skuteczny dbać o wszystkich swoich obywateli, naprawiać konsekwentnie ich krzywdy, nie dzieląc na lepszych i gorszych, bo to niejako niszczy relacje społeczne i narodowe? Niegodziwością jest to dzielić, skoro to takie samo cierpienie, ból, tragedie i konsekwencje przeżyć, w tym przypadku cierpienie dzieci matek represjonowanych. Ich traumatyczne doświadczenia w PRL-owskim więzieniu odcisnęły piętno na całym ich życiu, w ogromnej mierze również na zdrowiu. Dziś dzieci te to osoby starsze, często schorowane. To grupa, która została pominięta w dotychczasowych uregulowaniach. Konsekwencje, które ci ludzie ponosili przez całe swoje życie za to, że matki przebywały w okresie ciąży w więzieniach, że oni urodzili się w więzieniach lub trafili tam z matkami skazanymi z powodów politycznych, są nie do ocenienia. Bo jak to ocenić i jak zadośćuczynić temu w wystarczający sposób, jeśli dzieci te, urodzone w niewyobrażalnych, nieludzkich warunkach, kwalifikują się do grupy inwalidzkiej? Matki w skutek tortur i bicia były sparaliżowane, a nawet umierały, natomiast dzieci oddawane były do adopcji jako sieroty. Poza tym problemy, z którymi musiały się zmagać, nie zakończyły się z upadkiem stalinizmu. Wyzywano te osoby od bandytów, uniemożliwiano im edukację, robienie karier, przez co wiele tych osób żyje dzisiaj w biedzie, a nawet w skrajnej biedzie. Najgorsze jest to, że sprawcy tych represji nie zostali jeszcze rozliczeni i często żyją sobie wygodnie, w przeciwieństwie do ich ofiar. Te matki i dzieci, które zostały bezprawnie pozbawione wolności i które cudem przeżyły, zostały zwolnione z więzienia na mocy tzw. amnestii, wychodziły stamtąd chore, często bez szans na przeżycie. Stan beznadziejności potęgował jeszcze brak pieniędzy na życie i na leczenie. Były one pozbawione mężów, ojców, majątków i źródeł utrzymania. To niewyobrażalna sytuacja, która dziś, po wielu latach, musi być zrekompensowana.

Liczba osób, która miałaby skorzystać z tego uprawnienia, jest niewielka, gdyż jest to grupa około 40 osób. To niewielkie obciążenie dla budżetu, nawet gdyby każda z tych osób dostała odszkodowanie w maksymalnej wysokości. Niewątpliwie tzw. dzieci wyklęte powinny zyskać taki sam status jak kombatanci i osoby represjonowane. Uważam, że najmłodszym ofiarom stalinizmu również należy się zadośćuczynienie – szczególnie, że wiele dawnych więźniarek już nie żyje, a ich dzieci powoli stają się seniorami. Nie należy dłużej zwlekać z nowelizacją tej ustawy, gdyż w przeciwnym razie nie będzie ona miała komu służyć. Dziękuję.