Narzędzia:

Posiedzenie: 47. posiedzenie Senatu RP IX kadencji, 1 dzień


21, 22, 26, 27 i 28 września 2017 r.
Przemówienia z dnia następnego

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 1. porządku obrad

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 1. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Oddajemy cześć bł. ks. Jerzemu Popiełuszce, kapelanowi „Solidarności”, wielkiemu Polakowi i kapłanowi, który został bestialsko zamordowany przez funkcjonariuszy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa tylko za to, że – jak głosi uchwała – propagował chrześcijańskie wartości, a złu w życiu publicznym przeciwstawiał pokojowe ewangeliczne przesłanie „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (św. Paweł, Rz 12,21).

W naszej uchwale przypomnieliśmy, że ks. Jerzy odegrał historyczną rolę w najnowszych dziejach Polski. Od sierpnia 1980 r. był związany ze środowiskami robotniczymi, a w okresie strajków w Hucie Warszawa odprawiał msze św. dla protestujących. Po wprowadzeniu stanu wojennego wspierał prześladowanych i organizował akcje charytatywne dla potrzebujących. Od 28 lutego 1982 r. odprawiał w żoliborskim sanktuarium św. Stanisława w Warszawie comiesięczne msze św. w intencji Ojczyzny, które gromadziły tysiące wiernych z całej Polski. 19 maja 1983 r. celebrował pogrzeb Grzegorza Przemyka, a we wrześniu 1983 r. zorganizował pierwszą pielgrzymkę ludzi pracy na Jasną Górę. W jednym ze swoich kazań mówił: „Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. (…) Życie w prawdzie, to dawanie prawdzie świadectwa na zewnątrz, to przyznanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą”.

O ks. Jerzym jako kapelanie „Solidarności” wszyscy wiedzą, ale nie wszyscy pamiętają, że jego beatyfikacja odbyła się w Roku Kapłańskim 2010 ogłoszonym przez papieża Benedykta XVI. Ks. Jerzy został ukazany jako wzór kapłańskiej posługi, zaangażowana nie tylko w sprawy Kościoła, ale jako obrońca prawdy, wolności i praw człowieka. Właśnie wspomniany rok beatyfikacji, Rok Kapłański w Kościele katolickim, skłania do historycznej refleksji o zasługach wielu polskich kapłanów, którzy od zarania dziejów angażowali się w pracę na rzecz rozwoju naszego państwa: uczyli miejscową ludność uprawy ziemi, hodowli, rzemiosła. Otwierali szkoły parafialne i przyklasztorne, widząc w oświacie możliwość rozwoju społeczeństwa, a tym samym budowy silnego, nowoczesnego państwa i odpowiedzialnego, świadomego narodu. Dobitnym tego przykładem było np. Collegium Nobilium i działalność księży: Stanisława Konarskiego, Hugona Kołłątaja czy Stanisława Staszica. Kapłani byli głównymi twórcami Komisji Edukacji Narodowej i wypracowanej przez nią reformy oświaty, która miała tworzyć podstawy nowoczesnego państwa.

Kiedy przyszły zabory i czasy niewoli, jedyną formą zachowania wartości kulturowych był przekaz w ramach kultu religijnego. Dzięki Kościołowi i kapłanom przetrwała w pamięci Polaków świadomość Konstytucji 3 Maja, ponieważ obchodzono ten dzień jako święto kościelne.

Zawsze w historii kiedy sprawy państwa i narodu groziły upadkiem, kapłani Kościoła katolickiego apelowali do Polaków o przebudzenie, stali na straży moralności, zasad i wartości. Wybitnym tego przykładem u zarania dziejów był św. Stanisław ze Szczepanowa, który krytykę władcy kierującego się własnymi korzyściami przypłacił życiem. Inny obrońca wartości i tradycji narodowych, ks. Piotr Skarga, w „Kazaniach sejmowych” piętnował narodowe wady, bronił Rzeczypospolitej. W podobny sposób postępowało wielu duchownych, którzy dobro państwa i narodu, dążenie do prawdy i wolności stawiali na równi z duszpasterską troską o zbawienie wiernych.

Do takich wybitnych postaci z pewnością należy św. Zygmunt Szczęsny Feliński, arcybiskup, którego dewizą życia i „jedyną ambicją było pozostawać zawsze w prawdzie, być moralnie jak brylant przezroczystym”. Trudno nie wspomnieć kardynała Aleksandra Kakowskiego, który włączył się w tworzenie państwa po uzyskaniu niepodległości w 1918 r. Z kolei Prymas Polski kardynał August Hlond tworzył struktury Kościoła na ziemiach zachodnich Polski po II wojnie światowej, dając Polakom tam osiadłym poczucie stabilności. Podobnie kardynał książę Adam Sapieha był ceniony za odwagę zarówno wobec okupanta niemieckiego, jak i później wobec władz komunistycznych. Nie sposób nie wymienić kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia, dzięki któremu Polska, Polacy byli w stanie przeciwstawić się komunistycznemu zniewoleniu, kardynała Władysława Rubina czy arcybiskupa Józefa Gawliny, umacniających słowem Ewangelii Polaków poza granicami Ojczyzny.

Kapłani Kościoła katolickiego wpisali się złotymi zgłoskami w rozwój kultury, literatury i sztuki. Nie tylko przez mecenat, przez budowanie świątyń i pałaców, które do dziś są powodem narodowej dumy, ale również poprzez samodzielną twórczość artystyczną. To dzięki Janowi Długoszowi poznajemy początki tworzenia się państwa i narodu. Wybitny poeta, biskup Ignacy Krasicki, w swej twórczości piętnował wady Polaków, a wielki poeta od biedronek, ks. Jan Twardowski, uczył „kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”.

Kapłani Kościoła katolickiego nigdy nie opuścili narodu w jego najtrudniejszych chwilach. Poprzez śmiałe wyznawanie swej wiary i wierność Ewangelii, dawali jednocześnie wyraz swego patriotyzmu. Często przypłacali to niewolą, zsyłką, cierpieniem, a nawet śmiercią na polu walki. Wystarczy wymienić tu św. Andrzeja Bobolę, dla którego wyrzeczenie się wiary było tożsame z wyrzeczeniem się polskości. Zginął on okrutną śmiercią męczeńską. Podobnie ks. Stanisław Brzóska, generał, nieugięty bojownik sprawy narodowej w czasie powstania styczniowego, został skazany na karę śmierci poprzez powieszenie. Bohaterską śmierć na polu walki w czasie wojny bolszewickiej poniósł ks. Ignacy Skorupka, który w stule i z krzyżem w ręku poprowadził polski oddział do ataku. Arcybiskup Nowowiejski nie skorzystał z propozycji władz niemieckich, nie opuścił swej diecezji, zginął w obozie koncentracyjnym.

Kapłani, stojąc w obronie prawdy, wolności, sprawiedliwości, rozwoju moralnego, często narażali swoją osobistą wolność czy nawet życie. Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński oraz wielu innych biskupów i kapłanów w okresie niewoli komunistycznej gotowych było poddać się torturom, prześladowaniom, więzieniom, aby pozostać wiernym Kościołowi i narodowi. Męczennikami naszych czasów, obok ks. Jerzego, są: ks. Władysław Gurgacz, ks. Stanisław Suchowolec, ks. Sylwester Zych, ks. Stefan Niedzielak i wielu innych. Oddali życie, przeciwstawiając się złu, domagając się prawdy, wolności i sprawiedliwości. Bez ich bohaterstwa nie byłoby wielkiego ruchu „Solidarności”, nie bylibyśmy dziś wolnym, suwerennym narodem w Europie.

Bez tak pięknej karty życia polskich kapłanów nie byłoby wielkiego, największego z kapłanów i Polaków, chluby naszego narodu, niekwestionowanego autorytetu moralnego o wymiarze światowym: Karola Wojtyły – Ojca Świętego Jana Pawła II.

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Unia Europejska wkroczyła w obecny rok w stanie największego kryzysu, jakiego jeszcze nie znała. Za przewodnictwa Malty w Radzie Unii Europejskiej do pogłębienia kryzysu znacznie przyczyniła się wypowiedź Jeana-Claude’a Junckera, który na jednej sesji Parlamentu Europejskiego przedstawił 5 pomysłów na wyjście UE z impasu. Pierwszy, minimalistyczny projekt Junckera mówi: nie robimy nic, może sprawy same się rozwiążą w oparciu o obecny system działania. Drugi: dbajmy o wspólny rynek, podtrzymujmy UE jako projekt ekonomiczny bez współpracy politycznej. Trzeci pomysł, wskazany przez niemiecką kanclerz, to tzw. Europa różnych prędkości, gdzie UE decydowałaby, które państwa i w jakiej formie uczestniczą w życiu instytucji UE, skutkiem czego miałyby więcej lub mniej praw w podejmowaniu decyzji. Czwarty scenariusz Junckera jest próbą wskrzeszenia zasad traktatu lizbońskiego i zakłada zwiększenie centralizacji, choć bez jawnej idei budowania państwa federalistycznego: robimy mniej, ale dobrze; centralizacja tak, ale powoli. W zasadzie jest to tylko pomysł dla krajów strefy euro. Piąty projekt jest już wyraźnie federalny i zakłada wzmocnienie UE, restrykcje w egzekwowaniu decyzji Unii (np. w sprawie imigrantów) i pozostawienie poza organizacją tych, którzy ich nie przestrzegają, sankcje dla opornych, łącznie z wykluczaniem krajów z UE lub pozbawianiem ich prawa głosu. Nie ulega wątpliwości, że obecnie jesteśmy świadkami realizacji piątego scenariusza, a konkretnie wyboru modelu Europy dwóch prędkości, czego dowodzi m.in. ścisłe porozumienie kanclerz Merkel z prezydentem Francji Macronem. Proponuje się już niemal oficjalnie nie tylko wspólną walutę i bank centralny, ale również wspólne służby śledcze, wspólną armię, wspólnego ministra finansów nadzorującego budżety krajów członkowskich, a nawet jednego ministra spraw zagranicznych.

Sprzeciwia się ta wizja jednoczeniu się krajów Grupy Wyszehradzkiej, a więc wizji bardziej wolnościowej, opierającej się na wzmocnieniu roli państw i parlamentów narodowych i formule konfederacji państw.

Przypomnę, że 9 maja 1950 r. minister spraw zagranicznych Francji i przewodniczący Rady Europy Robert Schuman (1886–1963) zaproponował federację europejską na konkretnej bazie ekonomicznej i doprowadził do ustanowienia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (traktat paryski, 1951). Na tej, jak można napisać, ekonomicznej bazie 25 marca 1957 r. w Rzymie podpisano dwa dalsze traktaty, powołujące Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG) oraz Europejską Wspólnotę Energii Atomowej (Euratom). Potem dołączono inne traktaty, które ujmowały zjednoczone państwa jako Wspólnotę Europejską. 7 lutego 1992 r. w Maastricht został podpisany Traktat o Unii Europejskiej, który zmienił niemal zasadniczo strukturę tego nowego tworu ze Wspólnoty na Unię, mającą już wyodrębnioną podmiotowość prawną, od czego zaczęło się usilne dążenie do utworzenia z Europy jednego państwa, z własną konstytucją zaproponowaną w 2004 r. (nie przeszła z powodu sprzeciwu Francji i Holandii). 3 lata później, po jej niewielkich retuszach, została podpisana w Lizbonie w roku 2007 jako traktat lizboński (Polska ratyfikowała traktat w roku 2009).

Od traktatu lizbońskiego UE zaczęła odchodzić od koncepcji wspólnoty państw, a coraz bardziej zaczęła ograniczać ich suwerenność. W rezultacie wielu eurokratów traktuje państwa członkowskie Europy Środkowej i Wschodniej niemal jak kolonie dla Zachodu.

Podczas przewodnictwa Malty w UE odbył się w Rzymie 25 marca szczyt UE z okazji 60. rocznicy podpisania traktatów rzymskich ustanawiających Europejską Wspólnotę Gospodarczą. Ze szczytem wiązano nadzieje, że wytyczy kierunek, w którym będzie podążać UE po Brexicie, a także w wyniku kryzysu migracyjnego. W specjalnej deklaracji napisano: „Zbudowaliśmy wyjątkową Unię o wspólnych instytucjach i mocnych wartościach, wspólnotę pokoju, wolności, demokracji, praw człowieka i praworządności, jedną z największych gospodarczych potęg” […] „Unia przezwyciężyła dawne podziały”. Ale dalej czytamy: „przed Unią Europejską stoją bezprecedensowe wyzwania, globalne i wewnętrzne: konflikty regionalne, terroryzm, rosnąca presja migracyjna, protekcjonizm, nierówności społeczno-ekonomiczne”. Otóż to. W deklaracji jest mowa o „niezwykłej presji migracyjnej”, ale nie napisano o wycofaniu się z błędnej idei multi-kulti. Przeciwnie, odpowiedzią ma być „więcej Unii w Unii”. Jak głosi deklaracja, „uczynimy Unię silniejszą i odporniejszą dzięki jeszcze większej jedności i solidarności oraz poszanowaniu wspólnych zasad. Jedność jest i koniecznością, i naszym wspólnym wyborem”. Deklaracja rzymska mówi też: „Będziemy działać wspólnie – w zależności od potrzeb w różnym tempie i z różnym nasileniem – podążając w tym samym kierunku”. „Nasza Unia jest niepodzielona i niepodzielna”.

Niestety, szczyt – poza wielkimi słowami deklaracji – nie wniósł nic nowego. Co więcej, można mówić, używając języka medycznego, o przedzawałowym kryzysie Unii. Nie chodzi wyłącznie o wymiar społeczno-gospodarczy, ale przede wszystkim o stan ideowo-duchowy, który deklaracja rzymska zupełnie pominęła.

Należy przypomnieć, że wielcy twórcy Wspólnoty Europejskiej – Robert Schuman (1886–1963), Alcide de Gasperi (1881–1954), Konrad Adenauer (1876–1967), Charles de Gaulle (1890–1970) i liczni inni byli katolikami, u podstaw ich idei Europy leżała Ewangelia z jej wszystkimi duchowymi i wzniosłymi wartościami. Dlatego taką jedność Europy poparł zdecydowanie także papież św. Jan Paweł II jako Europę ojczyzn, narodów i kultur. Dlaczego obecni decydenci Unii całkowicie odrzucają wizję twórców Europy? Według obecnej propagandy unijnej, ma to być Europa ateistyczna, ma budować „nowego człowieka”, Europejczyka, „nową społeczność bezpaństwową i beznarodową” i „nową Europę”. Dowodem na to może być fakt, że Europa ateistyczna publicznie nie broni tysięcy chrześcijan mordowanych na Bliskim Wschodzie, a nawet tych prześladowanych tuż przy jej granicach.

Dzisiejsza UE cierpi na pustkę duchową i religijną, którą zapełnia skwapliwie świat muzułmański. Zwalcza się rodzinę, małżeństwo, świętość życia, a promuje się in vitro, związki homoseksualne, eksperymentowanie na embrionach, próbuje się mieszać geny ludzkie ze zwierzęcymi, zabija się dzieci dla przeszczepów. W pierwotnym tekście deklaracji rzymskiej w punkcie 3 „Europa o charakterze socjalnym” proponowano, że Unia ma „promować gender” – na szczęście premier Beata Szydło wymusiła inną redakcję, a mianowicie: „Unia promująca równość kobiet i mężczyzn”.

Do czego to wszystko doprowadzi? Zadziwia, że przywódcy Unii zapowiadają – jak czytamy w deklaracji rzymskiej – ekspansję takiej Unii na cały świat. Będzie to „Unia nadal rozwijająca istniejące partnerstwa, budująca nowe oraz promująca stabilność i dobrobyt w najbliższym wschodnim i południowym sąsiedztwie, ale także na Bliskim Wschodzie, w całej Afryce i w wymiarze globalnym”.

Oby te buńczuczne zapowiedzi nie tylko się nie spełniły, ale należy sobie życzyć, aby UE wróciła do chrześcijańskich korzeni, które ją utworzyły i przez ponad tysiąc lat rozwijały.

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 3. porządku obrad

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 3. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Honorujemy męczeństwo wsi polskiej z czasów II wojny światowej, ale nie zapominamy, że chłopi już w czasach potopu szwedzkiego, następnie insurekcji kościuszkowskiej czy powstania styczniowego dali dowód patriotyzmu, przelewając krew za ojczyznę. Oczywiście, największą ofiarę mieszkańcy polskiej wsi ponieśli w czasach II wojny światowej, i to właśnie chcemy upamiętnić poprzez ustanowienie święta państwowego. Chcemy przypomnieć tym samym, że mieszkańcy polskich wsi byli rozstrzeliwani bez wyroków, wyrzucani z domów, ograbiani z majątków, wywożeni do obozów koncentracyjnych i na przymusowe roboty tylko dlatego, iż czuli się Polakami.

Należy podkreślić, że z narażeniem własnego życia, także życia swojej rodziny, pomagali partyzantom, walczyli w Batalionach Chłopskich, pomagali uciekinierom ukrywającym się przed prześladowaniami. To właśnie mieszkańcy wsi przyjmowali pod swój dach – za co groziła kara śmierci – Żydów. Przykładem jest chociażby rodzina Ulmów z podkarpackiej wsi Markowa, która poniosła męczeńską śmierć z rąk Niemców za ukrywanie Żydów.

Polska wieś pomagała oddziałom polskiego wojska, wspierała ludność cywilną, która miała opuścić miasta. Mieszkańcy wsi działali w konspiracji, walczyli o swoją ziemię. Jednym słowem, polska wieś zawsze była ostoją miłości ojczyzny i postaw patriotycznych.

Przykładów potwierdzających te słowa jest mnóstwo, wspomnę ponad 800 specyfikowanych, spalonych wiosek, miejscowości, setki tysięcy osób poddanych eksterminacji i ogrom cierpień. I tak na przykład wieś Lipniak-Majorat koło Długosiodła na północnowschodnim Mazowszu: 448 osób zamordowanych w ostatnim dniu okupacji niemieckiej, już pod bokiem nadchodzącego następnego okupanta – Armii Czerwonej. Kolejny przykład to Aleksandrów w powiecie biłgorajskim – 580 zamordowanych przez Niemców mieszkańców tej wsi. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych na Podkarpaciu działał oddział byłego żołnierza Batalionów Chłopskich Józefa Cieśli „Topora”. Za pomoc dla niego było prześladowanych ponad 200 mieszkańców polskich wsi. Jeśli dodać do tego pacyfikacje niemieckie na Kresach Wschodnich, liczba wymordowanych polskich wsi może sięgać blisko tysiąca.

Poza tym Niemcy od początku okupacji wysiedlali ludność polskich wsi z ziem bezpośrednio włączonych do III Rzeszy. Stało sią tak w przypadku około 900 tysięcy gospodarstw. Z kolei z końcem 1942 r. rozpoczęło się masowe wysiedlanie Polaków z Zamojszczyzny. I wreszcie trzeba pamiętać o masowym wysiedlaniu czy wywożeniu mieszkańców polskich wsi na przymusowe roboty do Niemiec.

Pamiętając o martyrologii polskiej wsi, wnioskodawcy ustawy musieli posłużyć się jakimś symbolicznym kluczem, który obejmowałby wszystkie tragiczne wydarzenia. Nieprzypadkowo wybrano datę 12 lipca. Łączy sią ona z tragedią Michniowa, świętokrzyskiej wsi, którą Niemcy spalili razem z mieszkańcami. Dodam, że w pobliżu Michniowa znajduje się Wykus, leśna kwatera powstańców styczniowych i partyzantów ze zgrupowania „Ponurego”, czyli majora Jana Piwnika, przed wojną policjanta, uczestnika kampanii wrześniowej, cichociemnego – skoczka spadochronowego z Anglii, a następnie dowódcy zgrupowania partyzanckiego AK w Górach Świętokrzyskich. To wówczas polanę na Wykusie nazywano domem partyzantów. To dlatego rozkazem naczelnego dowództwa przeniesiony na Nowogródczyznę major Piwnik poległ pod Jewłaszami w 1944 r. Konając, wyszeptał: „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”.

Należy również wspomnieć, że 1 kilometr od Wykusu znajduje się piękna polana zwana Polaną Langiewicza, na której w czasie powstania styczniowego stacjonował gen. Marian Langiewicz. On to 12 lutego 1863 r. stoczył bitwę z oddziałami carskimi na Świętym Krzyżu.

Wracając myślą do mieszkańców Michniowa, a także Gębic i Żuchowca, należy przypomnieć, że oddali oni daninę krwi za to, że bronili i żywili: współpracowali z polskim ruchem oporu, przede wszystkim ze świętokrzyskimi zgrupowaniami Armii Krajowej dowodzonymi przez wspomnianego majora Jana Piwnika.

W odwecie za ich wierność ojczyźnie 12 lipca 1943 r. niemiecka ekspedycja spaliła część miejscowości, zamordowała ponad 100 mieszkańców. W odwecie za to bestialstwo tej samej nocy żołnierze Jana Piwnika zaatakowali w rejonie Podłazia pociąg, zabijając i raniąc kilkunastu Niemców. Niestety nie powstrzymało to okrucieństwa Niemców, którzy kolejnego dnia wrócili do Michniowa, wymordowali wszystkich mieszkańców, a wieś spalili. Bestialsko zamordowano 204 osoby, w tym 54 kobiety i 48 dzieci, w tym Stefanka Dąbrowę, 9-dniowe niemowlę wrzucone do płonącego domu.

Przypomnę, że w lipcu 2008 r. posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego złożyli w Sejmie projekt uchwały dla uczczenia 65. rocznicy pacyfikacji Michniowa jako symbolu martyrologii wsi polskiej. Projekt uzyskał poparcie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, ale niestety, ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zablokował ten projekt. Dobrze, że obecnie, po 9 latach, będzie nie tylko uchwała, ale też święto państwowe dla uczczenia ofiar niemieckiego ludobójstwa na mieszkańcach polskiej wsi.

Warto dodać, że obecnie trwają prace nad rozbudową istniejącego w Michniowie mauzoleum, z zachowaniem i wpisaniem w architektoniczną kompozycję istniejącej Golgoty Michniowa.

I na zakończenie: swój dzień męczeństwa mają Żołnierze Wyklęci, ma polskie duchowieństwo, ma ludobójstwo mieszkańców Wołynia, gdzie w większości zginęli polscy chłopi. Teraz honorujemy w całości męczenników polskiej wsi, aby nie tylko uczcić ich ofiarę, ale także dowartościować kulturę wiejską, przypomnieć wszystkim o tym, że polska wieś miała ogromny wpływ na naszą historię, wydała wybitnych mężów, wielkich patriotów.