Narzędzia:

Posiedzenie: 45. posiedzenie Senatu RP IX kadencji, 3 dzień


12, 13, 14, 18, 19 i 21 lipca 2017 r.
Przemówienia z dnia następnego Przemówienia z dnia poprzedniego

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 23. porządku obrad

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 23. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Zacznę jak najprościej i jak najjaśniej: Prawo i Sprawiedliwość umówiło się z Polakami w kampanii wyborczej na reformę wymiaru sprawiedliwości, na reformę sądownictwa. Trójpodział władzy nie polega na tym, że każda z władz odpowiada tylko przed Bogiem. Każda z władz jest kontrolowana przez obywateli, przez suwerena. Niestety, stało się tak, że naród kontroluje tylko parlament, rząd i prezydenta, a władza sędziowska jest kontrolowana przez samą siebie. W efekcie trzecia władza, jaką są sędziowie, zamieniła się w „nadzwyczajną kastę” – jak sami sędziowie się nazwali. Funkcjonują oni dosłownie na zasadzie „sami dla siebie i o sobie”.

Doskonale rozumiem, że próba zreformowania sądownictwa, a dokładniej mówiąc każde, nawet minimalne naruszenie utrwalanego latami status quo, budzi odruch obronny tego środowiska. Najlepiej świadczy o tym wypowiedź prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, iż w wyniku działań rządzących może dojść do „zburzenia tego, co zbudowaliśmy od czasu po zaborach”. Pani prezes chodziło zapewne o to, by rządzący uszanowali konstytucyjną niezawisłość w wykonywaniu władzy sądowniczej. Zgadzam się. Ale przecież niezawisłość sędziego nie oznacza niezawisłości od obowiązującego systemu prawa. Sędzia, który nie stosuje się do ducha ani treści obowiązującego prawa, nie może powoływać się na przywilej niezawisłości. Podobnie też niezależność sądu nie może być niezależnością od powszechnie przyjętych zasad rządzących praworządnością. Praworządność wymaga, aby każda władza, nie wyłączając sędziowskiej, nie tylko prawo stosowała, ale była mu podporządkowana.

Na marginesie dodam, że ta ustawa nie jest zamachem na niezawisłość sędziowską, ponieważ to KRS, w której większość mają sędziowie, a nie minister, będzie decydować o składzie np. Sądu Najwyższego. Prezes Gersdorf kłamała, mówiąc, że będzie to „Sąd Najwyższy przy Ministrze Sprawiedliwości”.

Ciekawe, dlaczego KRS, sprzeciwiając się rozszerzeniu kompetencji ministra w zakresie powoływania prezesów, którzy przecież mają sprawować tylko funkcje administracyjne, mówi o zagrożeniu niezawisłości sędziów i możliwości upolityczniania wyroków? Czy dlatego, że są do takich praktyk przyzwyczajeni? O tym świadczy choćby przypadek sędziego Milewskiego, byłego prezesa gdańskiego sądu, o którym dzięki prowokacji dziennikarskiej cała Polska dowiedziała się, że podejmuje decyzje na podstawie telefonów od poprzedniej władzy.

Zmiany w KRS mają usprawnić tok postępowań sądowych, zlikwidować biurokrację, przerost funkcyjnych stanowisk i zagwarantować rzeczywistą niezależność szeregowym sędziom. Obecny system daje na przykład nieograniczone możliwości wpływania elit sędziowskich na wyroki. Wprowadzenie losowości w przydzielaniu sędziów do poszczególnych spraw, a także zasada niezmienności składu sędziowskiego uniemożliwią ręczne sterowanie.

Jednak główny zarzut do Krajowej Rady Sądowniczej, powołującej sędziów, to brak reagowania na patologie w swoim środowisku. Obywatele czekają latami na sprawiedliwość, często są traktowani w sądach skandalicznie. Dziś totalna opozycja i sami sędziowie mówią tylko o tym, żeby broń Boże nie reformować wymiaru sprawiedliwości. Żeby było tak, jak było i jak jeszcze jest.

Dlaczego KRS nie widziała problemu, gdy sędzia Janusz K., zatrzymany w 2008 r. i oskarżony o łapówkarstwo, do 2016 r. pobierał pensję? Kiedy w 2017 r. sędzia został prawomocnie skazany, nie został wyrzucony z zawodu.

Cała Polska obserwuje gigantyczną aferę korupcyjną w krakowskim sądzie. Trwają kolejne zatrzymania, kolejne osoby otrzymują zarzuty, a KRS milczy. Nawet aresztowanie byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie nie wywołało żadnych refleksji.

Media często informują o przypadkach sędziów prowadzących auto pod wpływem alkoholu, biorących pieniądze za fikcyjne ekspertyzy, jednym słowem, zamieszanych w afery, tolerujących nieprawości, wyłudzających nieruchomości za pomocą sfałszowanych dokumentów – jak to jest w złodziejskiej reprywatyzacji w Warszawie. Gdzie byli wówczas i gdzie są dzisiaj prawnicze autorytety i instytucje samorządu zawodowego? Gdzie jest adwokacka etyka? Dlaczego KRS nie odcięła się od kolegów po fachu?

Co środowisko sędziowskie ma do powiedzenia o kolegach sędziach, którzy wbrew zdrowemu rozsądkowi wyznaczali kuratorów dla spadkobierców i właścicieli warszawskich nieruchomości, mających rzekomo liczyć prawie 140 lat? Nie byłoby dzikiej reprywatyzacji bez skandalicznych decyzji sądów.

Kiedy prawnicze środowisko rozliczy się z afery Amber Gold? Jak sędziowie wytłumaczą starszym ludziom, oszukanym metodą „na wnuczka” i pozbawionym oszczędności fakt, że ich koleżanka wypuściła na wolność organizatora tego procederu?

Jaki autorytet ma Krajowa Rada Sądownictwa, skoro broni się przed wyjaśnieniem zarzutów wobec własnego rzecznika, sędziego Żurka? Co sędziowie sądzą o pomyleniu wyroków przez sąd we Wrocławiu? Do wyroku w jednej sprawie sąd dołożył uzasadnienie w innej. A żenujące przypadki pospolitych kradzieży w sklepach, których dopuszczają się sędziowie – akcesoriów elektronicznych, dżinsów, nawet kiełbasy?

Czyja to wina, czy nie KRS, że sprawy dyscyplinarne przeciwko sędziom ciągną się latami? Często kończą się umorzeniem ze względu na przedawnienie, jak w przypadku sędziego z Puław, który po godzinach zajmował się lichwiarstwem.

Czy to nie wina KRS oraz SN, że sądzi się dwa razy za to samo? Mam na myśli wyrok wobec szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Uprzednio zapadł prawomocny werdykt uwalniający go od winy i popełnienia zarzucanego czynu; ponadto Mariusz Kamiński został uwolniony przez Sejm od postawionych mu zarzutów, co winno skutkować powagą rzeczy osądzonej. Mimo to stanął ponownie przed sądem z tymi samymi zarzutami.

To tylko kilka przykładów na to, że wyroki sądowe bardzo często są wyrazem dowolności orzeczniczej, motywowanej niejednokrotnie polityczną stronniczością. Czas na reformę, tak Krajowej Rady Sądownictwa, Sądu Najwyższego, jak i generalnie ustroju sądów powszechnych. To należy się Polakom.

Przemówienie senatora Władysława Komarnickiego w dyskusji nad punktem 23. porządku obrad

Przemówienie senatora Władysława Komarnickiego w dyskusji nad punktem 23. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Omawiana dzisiaj ustawa o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw spełnia wszystkie kryteria tego, co w doktrynie nazywa się bezprawiem legislacyjnym. Jest to ustawa, która jest w jawnej sprzeczności z konstytucją, z wartościami i zasadami prawnymi ustanowionymi w konstytucji. Ta ustawa nie powinna być w ogóle procedowana, a jest projektem rządowym. Narusza ona standardy polskiej konstytucji, faktycznie zmienia konstytucję.

Przez ostatnie 20 lat właściwie wszyscy rządzący starali się odsunąć partie od sądów, żeby wymiar sprawiedliwości był naprawdę niezależny, a sędziowie byli niezawiśli. Dzisiaj PiS wprowadza ustawę, która ma podporządkować sądy i sędziów – ministrowi sprawiedliwości. Od początku swoich rządów partia rządząca prowadzi walkę z sędziami – czy to z Trybunałem Konstytucyjnym, sądami powszechnymi, czy wreszcie KRS – dąży do tego, aby kontrolować każdą dziedzinę życia obywateli. W wymiarze sprawiedliwości jest wiele spraw wymagających naprawy, ale zmiany muszą być powodowane rzeczywistą troską o państwo, a nie o to, aby podporządkować sobie jedynie funkcjonowanie sądów.

Proponowane przez PiS zmiany w KRS spowodują wpływ władzy ustawodawczej na sądownictwo. W skrajnym przypadku będzie to prowadziło do sytuacji, gdy obywatel słusznie będzie się sądził np. z przedstawicielem partii rządzącej, ale pomimo swojej racji przegra, bo orzekający sędzia będzie miał świadomość, że przecież ta władza ustawodawcza decyduje o losach sądownictwa, w tym sędziego.

Szanowni Państwo, trzeba wprowadzać reformy, które spowodują, że nasze państwo będzie sprawniejsze i mocniejsze. Jednak skalę i granicę tych reform wyznacza konstytucja, którą my, parlamentarzyści, i również organy władzy musimy bezwzględnie szanować. W innym razie nie tworzymy ustawy, tylko jej pozór.

Demokracja polega nie tylko na wyborach, lecz także na tym, że nowo wybrana władza jest sprawowana przez 3 równoważące się i współpracujące siły: władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą.

Dzisiaj zdecydujemy, czy pozostaniemy częścią kultury zachodniej, czy rozpoczniemy drogę na wschód. Wybór należy do państwa.

Prawo i Sprawiedliwość za pomocą nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych powoli przejmuje sądy. Niby politycy partii miłościwie nam panującej twierdzą, że ta ustawa ma usprawnić pracę sądów, nie jest to jednak nic innego jak skok na całą administrację sądową. Bo jak inaczej nazwać przepis przejściowy umożliwiający Ministrowi Sprawiedliwości odwołanie urzędujących prezesów i wiceprezesów w toku ich kadencji w ciągu 6 miesięcy od wejścia ustawy w życie?

Szanowni Państwo, zwracam się do projektodawców ustawy z pytaniem: dlaczego nie prowadziliście żadnego dialogu ze środowiskiem sądowym? Jak możecie wprowadzać tak duże zmiany bez żadnych konsultacji? Tak naprawdę ta ustawa zabija trójpodział władzy, w ten sposób władza sądownicza przestaje istnieć, będzie już tylko władza polityczna niemająca nic wspólnego z rządami państwa prawa.

Dążycie do tego, i to jest głównym zadaniem nowej ustawy o sądach powszechnych, aby parlament z waszą większością mógł uchwalić każdą ustawę, także jawnie sprzeczną z ustawą ustaw, czyli konstytucją. Argumentujecie, że parlament jest głosem suwerena. Tak nie jest! Parlament jest głosem przedstawicieli suwerena. Suwerenem Rzeczypospolitej Polskiej jest naród polski, a nie posłowie i senatorowie! Suwerenem nie są również konstytucyjni ministrowie, sędziowie ani nawet sędziowie TK. Tak jak już powiedziałem, suwerenem jest cały naród, a nie jego część, która zagłosował na daną partię polityczną. Przypomnę państwu: skoro już tak chętnie odwołujecie się do woli narodu, to proszę pamiętać o referendum konstytucyjnym, w którym właśnie suweren wyraził trwałą wolę związania siebie i swoich władz konstytucją.

Jest mi przykro, że mimo apelu tylu środowisk prawniczych znowu w sposób urągający demokracji tak haniebnie próbuje się zniszczyć sądy powszechne. Ja wiem, że państwo macie większość i możecie przegłosować wszystko, ale, na Boga, są jakieś granice zdrowego rozsądku. Czy naprawdę nie widzicie konsekwencji swoich czynów?! Senat zwie się Izbą Refleksji – i o to serdecznie apeluję do koleżanek i kolegów z PiS: właśnie o refleksję i zdrowy rozsądek.

Przemówienie senatora Rafała Ambrozika w dyskusji nad punktem 23. porządku obrad

Przemówienie senatora Rafała Ambrozika w dyskusji nad punktem 23. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Chciałbym się odnieść w kilku punktach do procedowanej w dniu dzisiejszym ustawy o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw:

1. Art. 187 ust. 4 konstytucji stanowi, że ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa. Nie robimy nic innego niż właśnie to, o czym mowa w konstytucji – przygotowujemy ustawę, która określa ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków. Wszelkie zarzuty o niekonstytucyjność ustawy są zatem bezzasadne.

2. Jeśli chodzi o kwestię wyboru sędziów członków rady, to w konstytucji mówi się wyraźnie: „wybrani spośród sędziów”! „Spośród sędziów”, a nie „przez sędziów”. Nigdzie w konstytucji nie jest napisane, że to sędziowie mają sami siebie wybierać. Nigdzie nie jest to napisane, a zatem możliwy i zgodny z konstytucją jest taki wariant, że sędziów do KRS wybiera Sejm.

3. Wybór sędziów do KRS przez Sejm to wybór demokratyczny, bo Sejm jest organem demokratycznym, wybranym przez naród. Wybór sędziów do KRS przez samych sędziów to wybór korporacyjny, niemający z demokracją nic wspólnego. Władza sędziowska to wielka władza i nie może być tak, że ta władza wybiera się sama i nie podlega żadnej demokratycznej kontroli.

4. Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że korporacja – która sama siebie nazywa kastą nadzwyczajnych ludzi – jest lepsza niż demokracja. Nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że korporacyjne zgromadzenie sędziowskie, niepoddane żadnej demokratycznej kontroli, lepiej wybierze sędziów do KRS niż demokratyczny Sejm. Być może wybiorą lepiej dla samych siebie, ale lepiej dla obywateli wybierze Sejm.

5. Krajowa Rada Sądownictwa stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Do tej pory rada broniła niezależności i niezawisłości sędziowskiej przed zagrożeniami, rzeczywistymi czy urojonymi, pochodzącymi z zewnątrz, np. politycznymi. Ale zagrożenia dla niezawisłości i niezależności mogą pochodzić także z wewnątrz, z samej korporacji. Mogą pochodzić z arogancji, z poczucia wyższości, z pogardy dla zwykłego człowieka, z rutyny, z braku wrażliwości, braku sumienia. To też są zagrożenia niezawisłości, którym należy przeciwdziałać, a niestety obecna, zdominowana przez korporację KRS nie przeciwdziała im wcale.

Mam 2 lata doświadczeń w KRS. Zdominowana przez korporację sędziów rada zawsze brała stronę korporacji, a skargi na sądy dzielą się na 2 kategorie: bezzasadne i oczywiście bezzasadne. Instrukcja odpowiedzi na skargi jest zawsze taka sama, składająca się z 2 punktów. Punkt pierwszy: sąd ma zawsze rację. Punkt drugi: jeśli sąd nie ma racji, patrz punkt pierwszy. Są wyjątki, ale one potwierdzają regułę. Obserwowałem, jak Rada bada skargi ludzi na sądy. Opiera się wyłącznie na racji sądów, nie słucha skarżących. Nie znam ani jednego przypadku, by Krajowa Rada Sądownictwa stanęła w obronie człowieka skrzywdzonego przez sądy, a przecież krzywd takich jest mnóstwo.

6. Niedawno rzecznik praw obywatelskich – osoba daleka, może najdalsza od sympatii dla Prawa i Sprawiedliwości – opublikował dramatyczny raport o strasznych nadużyciach sądowych w stosunku do ludzi upośledzonych psychicznie, ludzi najsłabszych, bezradnych. Rzecznik znalazł dziesiątki przypadków, gdy sądy wtrącały do więzień ludzi upośledzonych, którzy nigdy nie powinni byli tam trafić. To straszne tragedie ludzi, którzy cierpią na skutek sądowej bezduszności. Czy korporacyjna KRS wzruszyła się ich losem? Nie, nie wzruszyła się, bo ona postrzega swoją misję nie jako obronę skrzywdzonych ludzi, ale jako obronę przywilejów korporacji.

7. Mam w pamięci bój, jaki stoczyła KRS o to, by nie publikować sędziowskich oświadczeń majątkowych. Jawność statusu majątkowego funkcjonariuszy publicznych to podstawa jawności życia publicznego, to podstawa przeciwdziałania korupcji, to podstawa demokracji. Jawność ta rekomendowana była przez NIK, przez organizacje międzynarodowe, w tym przez organizację GRECO (organizacja państw przeciw korupcji). Wybrani przez korporację sędziowie jak lwy walczyli przeciw tej jawności, bo interes korporacji ważniejszy był dla nich od elementarnych zasad demokracji.

8. Opór przeciwko reformie KRS nie ma charakteru merytorycznego. Ma on charakter stricte polityczny. Mam wrażenie, że korporacja sędziów, a raczej korporacja pewnej wpływowej mniejszości sędziów, którzy opanowali struktury wymiaru sprawiedliwości, broni swoich interesów. Kieruje się przy tym złymi emocjami. Przypomina mi się w tym miejscu niezrównany Andrzej Frycz Modrzewski, który 460 lat temu w dziele „O poprawie Rzeczypospolitej” przestrzegał, że nie może sprawiedliwie sądzić, kto sam sobą nie włada, złym namiętnościom poddany będąc.

Sprzeciw wobec reformy sądownictwa takimi właśnie złymi emocjami jest podszyty. Chęcią obrony przywilejów i słynnym „żeby było tak, jak było”. A my uważamy, że nie może być tak, jak było, było bowiem źle.

9. I jeszcze jedna uwaga: słyszę o rzekomym zagrożeniu niezawisłości, bo sędziowie zostaną poddani wpływom politycznym. Widzę w tym zasadnicze nieporozumienie. Niezawisłość to nie takie czy inne przepisy prawa, niezawisłość to sprawa charakteru człowieka, to sprawa sędziowskiego sumienia. W Polsce jest bardzo wielu – zapewne nawet większość – sędziów uczciwych, rzetelnych, sprawiedliwych. Oni nie mają problemu z niezawisłością, ich nie złamie żaden nacisk, żaden polityk, żaden prezes, ich nie postawi na baczność żaden telefon, choćby i z kancelarii premiera. A jak ktoś nie ma charakteru, nie ma uczciwości ani wrażliwości, to choćby mu 20 razy zagwarantować niezawisłość, nie powstrzyma się od nieuczciwości.

10. I na zakończenie taka refleksja: Władza sędziowska jest największa ze wszystkich władz. Żaden poseł, żaden senator, żaden minister, żaden premier – ba, nawet żaden prezydent – nie może zabrać człowiekowi wolności, zabrać jego majątku, zabrać mu dzieci. To może zrobić tylko sędzia. Władza sędziowska to największa władza, bo władza nad losem pojedynczego człowieka. Ta władza jest zbyt wielka, by była wyjęta spod demokratycznej kontroli. Ta władza jest zbyt wielka, by wybierała się i kontrolowała sama. Ta władza jest zbyt wielka, by w całości sprawowana była przez korporację, przez – jak niektórzy sędziowie sami mówią – kastę.

Lord Acton mówił, że każda władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Niestety, mamy z tym do czynienia – władza sędziowska, wyjęta spod wszelkiej kontroli, stała się władzą absolutną, z poważnymi objawami demoralizacji.

Wysoka Izbo, proponowana ustawa wprowadza minimalną, bardzo delikatną kontrolę władzy sądowniczej przez demokratycznie wybrany Sejm, a w ślad za tym przez naród. To ustawa wzmacniająca demokrację, choć oczywiście naruszająca korporacyjne interesy. Dla nas najważniejsze powinny być losy narodu, dlatego w imię tych interesów popieram ustawę zmieniającą ustrój KRS.

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 24. porządku obrad

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 24. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Jako senator ze Śląska zarówno podczas spotkań z wyborcami, jak i w biurze, wysłuchuję non stop skarg na polski wymiar sprawiedliwości. Jeśli ktoś w tej Izbie mówi, że jest inaczej, to, delikatnie mówiąc, żyje na innej planecie. Ludzie skarżą się na niesprawiedliwe wyroki, sprawy ciągnące się latami, niekończące się wymiany pism, utratę zdrowia i pieniędzy. Jeden przykład: 10 miesięcy więzienia dostaje ktoś, kto rzucił tortem w panią sędzię, która złamała wszelkie zasady prawne i moralne, wydając skandaliczny wyrok w stosunku do Kiszczaka, a ktoś, kto był zaangażowany w bardzo poważną działalność przestępczą, łącznie z napadami i pobiciami, dostał 10 miesięcy więzienia z zawieszeniem.

Ileż krzywd doznali od wymiaru sprawiedliwości weterani opozycji niepodległościowej zarówno przed 1989 r., jak i po tej dacie? Niezweryfikowani prokuratorzy i sędziowie wszystkich szczebli wydawali i nadal wydają haniebne orzeczenia niezgodne z obowiązującym prawem. Swoją nieudolność i arogancję podpierają majestatem Rzeczypospolitej, przez co wykazują całkowity brak szacunku do państwa polskiego. Słusznie, ocena środowiska sędziowskiego wyrażona przez Polaków jest bardzo surowa. Jak sądzę, doprowadzili do tego swoim zachowaniem oraz wypowiedziami sami sędziowie. Przypomnę słowa prezes Sądu Najwyższego, prof. Małgorzaty Gersdorf, która stwierdziła, że 10 tysięcy to niezbyt wygórowana pensja, za którą dobrze żyć można tylko na prowincji. Sama zarabia 26 tysięcy zł miesięcznie, a ujawniony ogromny majątek wskazuje, że pani prezes żyje bardzo oszczędnie. Inny przykład: sędziowie podczas swojego kongresu ustami sędzi Naczelnego Sądu Administracyjnego, Ireny Kamińskiej, określili swoje środowisko sędziowskie jako „zupełnie nadzwyczajną kastę ludzi”. Kastę, czyli zamkniętą grupę dziedziczącą przywileje i status. Wtóruje takiemu dobremu samopoczuciu wypowiedź byłego wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego, sędziego Stanisława Biernata, który to na jednej z konferencji powiedział, że: „sędzia Rzepliński jest nieśmiertelny”. To bardzo obrazowy przykład tego, jakie mniemanie mają o sobie sędziowie. Innym przykładem wyższości środowiska sędziowskiego może być wpis na profilu twitterowym warszawskiego Stowarzyszenia „Iustitia”, w którym sędzia prowadzący konto internetowe porównał lidera PiS do Hitlera. To pokazuje, że sędziowie chętnie angażują się w spory polityczne, oczywiście stając nierzadko po jednej stronie sporu.

Śmieszy w tym kontekście zarzut, że nowa ustawa upolityczni sądownictwo, ponieważ minister sprawiedliwości będzie mógł sam powoływać i odwoływać prezesów sądów. Taki zarzut stawiają ci, którzy nie znają poprzedniej ustawy. Tymczasem wpływ ministra na wybór prezesów i wiceprezesów sądów to nie jest zarzut, to jest jego przywilej i obowiązek. W tym duchu wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny za czasów poprzedniej władzy, uznając, że zgodnie z konstytucją nadzór administracyjny nad sądownictwem powszechnym sprawuje minister sprawiedliwości. Dotychczasowe rozwiązania czyniły ten nadzór ministra fikcyjnym. Wniosek: ustawa nie zwiększa kompetencji ministra sprawiedliwości w powoływaniu i odwoływaniu prezesów oraz wiceprezesów sądów, a tylko przywraca możliwości korzystania z jego konstytucyjnych uprawnień i realnego wykonywania ustawowych obowiązków.

A tak à propos, warto przywołać opinię sędziów niższych szczebli, którzy twierdzą wprost, że prezesami czy wiceprezesami sądów zostaje się po znajomości, że liczy się towarzyski układ, a nie kompetencje, że w polskim sądownictwie istnieje bizantyjski system powiązań i „folwarków prezesów”, którzy sami się powołują, oceniają i wynagradzają.

Zarzut: czy mając taki wpływ na sądy, minister będzie mógł także wpływać na wyroki? Będzie dokładnie odwrotnie. To właśnie wybór przez ministra przywróci sędziom prawdziwą, realną niezawisłość i niezależność. Sędzia orzekający po prostu nie będzie musiał liczyć się ze zdaniem prezesa, który przydzielił mu sprawę itd. To prezes dzisiaj może złamać karierę sędziego albo uczynić mu zawodowe życie lekkim, dobrze opłacanym i przyjemnym.

Z burzliwej sejmowej i senackiej debaty, a przede wszystkim z butnego zachowania środowiska sędziowskiego, wprost wynika, że reforma sądownictwa będzie jedną z najtrudniejszych reform. W tej chwili środowiska sędziowskie wręcz wypowiadają posłuszeństwo parlamentowi w związku z procedowanymi ustawami o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. To środowisko jest bardziej lojalne wobec siebie nawzajem niż wobec interesu Polski. Niestety, interes takich sędziów i prokuratorów jest skrajnie przeciwstawny interesom Rzeczypospolitej Polskiej.

Ludzie wymiaru sprawiedliwości mieli się sami zlustrować, oczyścić swoje szeregi z tajnych współpracowników SB. Nie dokonali tego. Polski wymiar (nie)sprawiedliwości najeżony jest osobnikami, którzy chronili i chronią interesy różnych gangsterów, a nie podmiotowość obywateli i praworządność Rzeczypospolitej. Orzeczenia sędziów uwikłanych mentalnie z systemem komunistycznym zależą wyłącznie od ich politycznych upodobań, a nie od woli ustawodawcy. Sędziowie od lat tolerowali patologie w swoim środowisku, nie potrafili oczyścić swojego środowiska, przymykali oko na patologie i nieprawidłowości. Wykazy takich niegodziwych, niereformowalnych sędziów i prokuratorów są w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej. Dlatego Polacy domagają się, obok reformy ustroju sądów, oczyszczenia środowiska sędziowskiego z osób niegodnych tego urzędu.

Najważniejsze, aby Polacy wiedzieli, że idą do sądów po sprawiedliwość. Muszą wiedzieć, że zawsze, kiedy potrzebują ochrony, sąd szybko i sprawnie im pomoże. A tak niestety nie jest. Dlatego reformujemy ustrój sądów powszechnych, aby usprawnić działanie sądów, aby zaczęły działać szybko, efektywnie, a wyroki wydawane przez sędziów budziły zaufanie do państwa polskiego.