Narzędzia:

Posiedzenie: 36. posiedzenie Senatu RP IX kadencji, 1 dzień


2 i 3 marca 2017 r.
Przemówienia z dnia następnego

Przemówienie senatora Macieja Łuczaka w dyskusji nad punktem 1. porządku obrad

Przemówienie senatora Macieja Łuczaka w dyskusji nad punktem 1. porządku obrad

Podstawowym celem omawianej ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz niektórych innych ustaw jest dostosowanie jej przepisów do wskazówek zawartych w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 28 lutego 2012 r. (sygn. akt. K 5/11).

W demokratycznym państwie prawa jedną z podstawowych zasad, które określają stosunki pomiędzy obywatelami a państwem, jest zasada zaufania obywateli do państwa oraz stanowionego przez nie prawa. Przedstawiona zasada posiada swoje gwarancje prawne w konstytucji, jak również w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego.

W przypadku ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (DzU z 2016 r. poz. 887, z późn. zm.) doszło do stwierdzenia przez sędziów TK niezgodności jej art. 114 ust. 1a1 z przedstawioną zasadą.

Aby zapewnić społeczeństwu przestrzeganie przepisów prawa przez państwo, a także respektowanie podstawowych zasad demokratycznego państwa prawa, należy dokonać wskazanych poniżej zmian.

Art. 114 ust. 1a umożliwiał organom FUS wznowienie postępowania oraz wzruszenie prawomocnej decyzji w przypadku, gdy organ na podstawie dostarczonych nowych dowodów lub po przeanalizowaniu faktów dokonał zmian w poprzednio wydanej decyzji.

Oczywiście, gdyby nowe, uzupełnione dowody bądź fakty oznaczały dla świadczeniobiorców zmianę prawomocnej decyzji na ich korzyść, zasada demokratycznego państwa nie zostałaby aż w taki sposób zachwiana. Jednakże problem pojawia się, kiedy to wydana na korzyść świadczeniobiorcy decyzja okazuje się po kolejnej weryfikacji przez organ świadczeniem nienależnym. Wtedy powinno się dokonać zmiany prawomocnej decyzji i zabrać przyznane świadczenie. Zdaję sobie sprawę, że każda zmiana na niekorzyść świadczeniobiorców oddziałuje jak brak właściwych gwarancji prawnych dla nich.

Dlatego uważam, że urzędy powinny zadbać o dobre przygotowanie pracowników do wykonywanej pracy, aby ewentualna weryfikacja przez nich dokumentów nie powodowała w większości przypadków zmian.

Wracam do omawianego art. 114 ust. 1a. Umożliwiał on organom zmianę także pozytywnej dla świadczeniobiorców decyzji. W takim przypadku obywatel tracił możliwość otrzymania danego świadczenia. Urzędy bezterminowo mogły dokonać analizy zebranych dokumentów i przy ocenie uznać, że dane świadczenie jednak nie powinno zostać przyznane. Co więcej Trybunał Konstytucyjny zwrócił uwagę na przypadki, gdy urzędnicy błędnie wydali decyzje. A warto przypomnieć, że to właśnie po ich stronie leży obowiązek zbadania przesłanek przyznania bądź nie danego świadczenia.

Trybunał Konstytucyjny nie zanegował weryfikacji samych decyzji rentowych, o czym już wspomniałem, zwrócił jednak uwagę na całokształt problemu.

Przyjęta przez Sejm w dniu 10 lutego 2017 r. ustawa dokonuje zmian w stanie prawnym polegającym na tym, że świadczeniobiorca ma możliwość przedstawienia nowych dowodów czy faktów w sprawie, lecz przed wydaniem prawomocnej decyzji. Ma to zapobiec problemom, o których była mowa.

Reasumując: przedstawione argumenty potwierdzają zasadność wprowadzenia proponowanych zmian do omawianej ustawy.

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Przemówienie senatora Czesława Ryszki w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Debatujemy o ustawie, która ma usunąć naruszenia prawa, jakie wystąpiły w trakcie wydawania decyzji odnoszących się do przepisów tzw. dekretu Bieruta z 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy. Słowo „naruszenia” brzmi jak eufemizm, chodzi bowiem o złodziejską reprywatyzację w Warszawie, największą i najbardziej kosztowną aferę w samorządzie stolicy ostatnich 10 lat. Krótko mówiąc, to sprawa nie tylko działki przy ul. Chmielnej 70, której wartość szacowana jest na ponad 160 milionów zł, ale również ponad 100 innych nieruchomości, często przejmowanych nielegalnie, na podstawie sfałszowanych dokumentów. To również, a nawet przede wszystkim, dramat wielu warszawskich rodzin, które z dnia na dzień straciły dach nad głową z powodu chciwości i pazerności nieuczciwych handlarzy roszczeniami.

Niby dla wielu od lat było oczywiste, że w Warszawie jest prowadzony przestępczy proceder odzyskiwania nieruchomości przez tzw. czyścicieli kamienic, jednak dla władz samorządowych Warszawy, na czele z panią prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz, wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Jeszcze obecnie, skoro zrezygnowano z audytu, władze samorządowe nie potrafią lub nie chcą wyjaśnić tej w wielu przypadkach złodziejskiej, przestępczej reprywatyzacji. Twierdzę tak, ponieważ zarzuty postawione przez prokuraturę obecnym i byłym urzędnikom Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy pokazują, jak gigantyczna jest skala wyłudzeń publicznych pieniędzy.

W mediach czytam, że pani prezydent Warszawy wiedziała o tym przestępczym procederze, unikała jednak rozwiązania problemu, ponieważ jej rodzina również stała się beneficjentem reprywatyzacji z naruszeniem prawa. Dopowiem więcej: przykład reprywatyzacji nieruchomości przy ul. Noakowskiego 16 w Warszawie, przejętej przez rodzinę Waltzów, stanowił zachętę dla innych, w tym dla przestępców, którzy nie cofnęli się nawet przed dokonaniem zabójstwa pani Jolanty Brzeskiej.

Przyznam, że aż trudno uwierzyć, ile patologii narosło wokół procesu reprywatyzacyjnego na obszarze miasta Warszawy. Mam na myśli przenoszenie własności na osoby nieuprawnione, zarządzanie odszkodowań w olbrzymich kwotach czy wyrzucanie z mieszkań na bruk osób uprawnionych do zamieszkiwania w nich. Z danych medialnych wynika, że w samej Warszawie liczba poszkodowanych osób to może być 40 tysięcy. To wszystko dokonywało się w majestacie prawa, przy zaangażowaniu sądów grupa osób bogaciła się, odkupując za bezcen warte wiele milionów złotych roszczenia. Wszystko kosztem pokrzywdzonych osób indywidualnych, często przy wykorzystaniu ich trudnej sytuacji materialnej lub trudnej sytuacji spadkobierców i kosztem interesu społecznego.

Przez 8 lat rządów PO-PSL wydawano decyzje administracyjne o zwrotach kamienic nie tylko z naruszeniem prawa, ale wręcz z naigrywaniem się z prawa. Prezydent zwracała nieruchomości, prokuratura umarzała wnioski o ściganie przestępców, a sądy to wszystko przyklepywały. Od 1990 r. podjęto ponad 4 tysiące decyzji reprywatyzacyjnych. Oczywiście nie wszystkie były niezgodne z prawem, ale chodzi o ogromną skalę nadużyć: nawet 4 miliardy zł, a może i więcej. W takiej sytuacji być może była w Polsce praworządność, ale niewiele miała ona wspólnego ze sprawiedliwością, skoro osoby publiczne pracujące w samorządach i sądach dopuściły się rozkradania publicznego majątku na taką skalę. Co więcej, powiązania tych osób przypominają strukturę mafijną. Metoda na kuratora czy fikcyjna reaktywacja spółek nie mogłyby zaistnieć bez luk prawnych, o które najwyraźniej ktoś zadbał. Czyżby prezydent Warszawy nie miała żadnej wiedzy na temat decyzji podejmowanych w warszawskim Biurze Gospodarki Nieruchomościami, skoro biuro było jej bezpośrednio podporządkowane?

Teraz ma to wszystko sprawdzić powoływana komisja reprywatyzacyjna, stanowiąca organ administracji publicznej, której zadaniem będzie weryfikacja wydawanych dotąd decyzji reprywatyzacyjnych oraz występowanie do właściwych organów w razie stwierdzenia okoliczności sprzyjających wydawaniu decyzji z naruszeniem prawa lub popełnianiu przestępstw bądź utrudniających ich ujawnianie. Na czele komisji stanie powołany przez prezesa Rady Ministrów przewodniczący, czyli de facto przedstawiciel rządu; 8 członków komisji powoła Sejm. Regulamin pracy komisji określi minister sprawiedliwości. Jednocześnie przy komisji ma działać społeczna 9-osobowa rada o charakterze doradczym, której członków również będzie powoływał minister sprawiedliwości w porozumieniu z ministrem spraw wewnętrznych i administracji.

To prawda, że komisja otrzymuje bardzo duże uprawnienia, większe niż sejmowa komisja śledcza, faktycznie stanie się quasi-sądem, ponieważ będzie mogła wzruszać wyroki sądowe. Dopowiem: komisja śledcza kończy się raportem, natomiast oszukani mieszkańcy Warszawy oczekują szybkiej sprawiedliwości. Warszawiacy liczą na to, że polskie państwo wygra ze zorganizowaną grupą przestępczą. Gdy jeszcze da się to zrobić, kamienice powinny trafić we właściwe ręce. Jeżeli jakaś nieruchomość została już przez osobę trzecią nabyta w tzw. dobrej wierze, to komisja będzie miała możliwość wyznaczania tzw. rekompensat od osób, które niesłusznie zarobiły miliony złotych na reprywatyzacji. Jeżeli komisja wyznaczy tę rekompensatę, to środki pozyskane w ten sposób będą przeznaczone dla ofiar dzikiej reprywatyzacji.

Opozycja zgłasza wątpliwości co do niezgodności z konstytucją tak powołanej komisji. Zapytam: czyż wprowadzenie takiego szczególnego trybu postępowania – jeśli weźmie się pod uwagę wiele lat procederu tzw. dzikiej reprywatyzacji – nie jest jedynym i najlepszym rozwiązaniem?

Przeciwnicy powołania komisji chcą, żebyśmy zostawili tę sprawę sądom. One wszystko wyjaśnią i postanowią najlepiej. Otóż nie musielibyśmy zajmować się sprawą dzikiej reprywatyzacji, gdyby nie sądy. Po prostu gdyby sądy w Warszawie dobrze działały, nie byłoby tej afery. Gdyby polskie sądy nie ustanawiały kuratorów 140-letnich osób, żaden z Warszawiaków nie utraciłby mieszkania. Cóż, sądy są niezawisłe, ale bywają przekupni sędziowie. I dlatego powołujemy tę nadzwyczajną komisję weryfikacyjną.

Przemówienie senatora Andrzeja Kamińskiego w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Przemówienie senatora Andrzeja Kamińskiego w dyskusji nad punktem 2. porządku obrad

Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Ustawa o szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa, uchwalona przez Sejm dnia 10 lutego 2017 r., ma na celu usunięcie naruszeń prawa z roku 1945, tj. skutków decyzji reprywatyzacyjnych będących wynikiem tzw. dekretu Bieruta. Pomimo podzielonych zdań co do słuszności dekretu z 26 października 1945 r. – opinii o jego pozytywnym wpływie na możliwość rekonstrukcji zniszczonej Warszawy czy wręcz przeciwnie, spowodowaniu zastoju odbudowy stolicy – jedno jest pewne: decyzja reprywatyzacyjna, która była wynikiem tego dekretu, spowodowała, iż naruszone zostały prawa ogromnej liczby obywateli. Przenoszenie własności na osoby, które pierwszy raz widziały daną nieruchomość, fałszowanie dokumentów, naruszenia proceduralne – nie są to niczyje wymysły. Upłynęło wiele lat, jednak spadkobiercy byłych właścicieli bezsprzecznie zasługują na wyegzekwowanie naruszonego wówczas prawa.

Rozwiązanie tego problemu to właśnie cel ustawy o szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa.

Proces ten ma rozpocząć stworzenie odpowiedniej komisji. Zajmie się ona – będąc organem administracji publicznej – ocenianiem i dokładnym badaniem decyzji obejmujących nieruchomości warszawskie. Komisja składać się będzie z 9 osób – przewodniczącego, którym będzie sekretarz stanu w MS albo MSWiA, oraz 8 członków, którzy powoływani i odwoływani będą przez Sejm. W mojej opinii implikacja omawianej ustawy w prezentowanej formie jest bardzo słusznym posunięciem. Pomimo indywidualnej walki części obywateli – poprzez specjalizujące się już w tym zakresie kancelarie prawne – setki roszczeń spadkobierców jest ciągle otwartych, niezałatwionych. Zadaniem państwa powinno być wsparcie obywateli w tej ciężkiej sprawie. Nie kto inny niż właśnie władze, ówczesne władze spowodowały taki stan rzeczy. Dlatego też i my, jako obecni ustawodawcy, powinniśmy pomóc obywatelom, których dobra zostały w tak silny sposób naruszone.