Narzędzia:

Marszałek Senatu o zaleceniach NFZ ws. planowych świadczeń

10.03.2021
Fot. Łukasz Kamiński, Kancelaria Senatu

To jest nie do zaakceptowania przez nikogo, kto składał przysięgę Hipokratesa – w ten sposób Marszałek Senatu RP prof. Tomasz Grodzki skomentował zalecenia Narodowego Funduszu Zdrowia dotyczące ograniczenia planowych świadczeń w związku z pandemią COVD-19. Na konferencji prasowej Marszałek, który jest torakochirurgiem, określił wydany dokument jako „totalną kapitulację rządzących" oraz "przyznanie się, że system padł”.

Cytując dokument NFZ Marszałek wyjaśniał, że zgodnie z zaleceniami ktoś, kto cierpi, bo ma zwyrodnienie stawu biodrowego ma dalej cierpieć. „Musi mu się złamać kość biodrowa, żeby można go było zoperować w trybie ostrym" - mówił prof. Grodzki. Zwrócił też uwagę, że zabiegi na aorcie brzusznej i piersiowej decydują często o ludzkim życiu. "Każdy chirurg wie, że zabiegi planowe są dużo bezpieczniejsze, niż zabiegi wykonywane w trybie ostrym, czy w czasie bezpośredniego zagrożenia życia. To jest kanon medycyny" - podkreślił Marszałek Senatu. Wspomniał, że "w Polsce coraz więcej przypadków operuje się mniej inwazyjnie; coraz mniej chorych, nawet po ciężkich zabiegach, takich jak nefrektomia i histerotomia trafia na OIOM. „Mówienie więc, że ci ludzie zajmą łóżka OIOM-owe, które powinny być dla osób chorych na COVID-19 w dobie istnienia szpitali covidowych i szpitali tymczasowych jest opowiadaniem nieprawdy" - oświadczył prof. Grodzki.

Marszałek Senatu zwrócił również uwagę, że "miesiąc w miesiąc umierało ok. 32 tys. Polaków, a w listopadzie 2020 roku - nie wiedzieć, czemu - umarło dwa razy więcej". "Jeżeli idzie o zwiększenie liczby zgonów w czasie pandemii, to Polska jest rekordzistą - umiera nas wszystkich 97 proc. więcej, niż zwyczajowo w kolejnych poprzednich latach. Takie są skutki publikowania tego typu zaleceń, które nie są niczym innym, jak przerzucaniem odpowiedzialności na lekarzy" - ocenił prof. Grodzki.

Marszałek przypomniał, że wszystkie propozycje Senatu dotyczące zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia – jak zwiększenie środków budżetowych o 4 mld zł, czy przekazanie 2 mld na onkologię zamiast na TVP – były odrzucane w Sejmie lub trafiały do tzw. zamrażarki. „Senat robi co może, aby zatrzymać wymieranie Polek i Polaków, natomiast to jest odpowiedzialność całej klasy politycznej, ministerstwa zdrowia i całego NFZ, a nie przerzucanie odpowiedzialności na lekarzy i pielęgniarki”  - podkreślił prof. Tomasz Grodzki.  

Przewodnicząca senackiej Komisji Zdrowia Beata Małecka-Libera zwróciła uwagę, że po raz drugi w ciągu tego roku pojawia się zalecenie, które obliguje lekarzy, aby zaprzestali diagnostyki, czy też pewnych zabiegów w chorobach przewlekłych, które mogą skończyć się pogorszeniem stanu zdrowia, czy życia.  "Mam dużą wątpliwość, czy kreatorem polityki zdrowotnej, świadczeń zdrowotnych i dostępności do nich jest NFZ, czy chyba raczej MZ, które powinno odpowiadać za to w jak zarządza epidemią i w jaki sposób gwarantuje dostępność innym pacjentom do opieki zdrowotnej" - powiedziała Małecka-Libera.

W ocenie przewodniczącej Komisji Zdrowia, "to nie my zarządzamy epidemią, a raczej epidemia zarządza nami". "Przez rok nie została ustalona precyzyjna strategia, która by wyprzedzała pewne sytuacje i która by przygotowywał system ochrony zdrowia do tej sytuacji, jaką mamy" – powiedziała senator Małecka – Libera. "Mamy 70 tys. zgonów rocznie na choroby związane z układem krążenia, ok. 100 tys. zgonów z powodu chorób nowotworowych, 45 tys. z powodu covidu, a przez cały rok zajmujemy się tak naprawdę tylko epidemią" – wskazała.

Wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia Wojciech Konieczny który jest dyrektorem jednego ze szpitali w Częstochowie ocenił, że taktyka, w której przekierowujemy całą ochronę zdrowia na leczenie jednej choroby, „to nie jest żadna taktyka; to jest kapitulacja”. „To oznacza ogromne pogorszenie dostępności do leczenia nie tylko tych pacjentów, którym przekłada się operacje, wszystkich pacjentów, także diagnostycznych” – zaznaczył senator Konieczny W  jego ocenie zalecenie NFZ jest ucieczką od odpowiedzialności, bo to na lekarzy i szpitale spadnie ciężar rozmów z pacjentami i ewentualne ponoszenie konsekwencji podjętych decyzji. „Nie możemy w tym czasie skazywać pacjentów na leczenie czy nawet na śmierć” – podkreślił senator Konieczny.

Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Adam Witkowski powiedział, że jeśli zaprzestaniemy lub ograniczmy tempo leczenia pacjentów z chorobami sercowo-naczyniowymi, będzie to skutkowało wzrostem śmiertelności. „Przekładanie zabiegów interwencyjnych czy operacji kardiochirurgicznych w niektórych przypadkach może nic nie zmienić, ale w wielu przypadkach może być tak, że ci chorzy wrócą do nas w stanie krytycznym no i wtedy wszelkie zabiegi są obarczone większym ryzykiem” – podkreślił prof. Witkowski. Wyraził nadzieję  że nie dojdzie do takiej sytuacji, „kiedy będziemy musieli robić selekcję chorych oczekujących w kolejce do przyjęcia na zabiegi kardiologiczne czy kardiochirurgiczne, bo to jest bardzo trudne zadanie, a część tych chorych może nie doczekać przyjęcia do szpitala”. W ocenie prezesa PTK mamy do czynienia z nałożeniem się dwóch pandemii – z jednej strony koronawirusa, z drugiej chorób układu sercowo-naczyniowego. Zaznaczył, że około 1,8 mln Polaków cierpi na chorobę wieńcową, a 1,2 mln - na niewydolność serca, do tego należy dodać chorych na nadciśnienie tętnicze czy cukrzycę. „Tu trzeba znaleźć rozwiązanie, by lecząc chorych na koronawirusa, utrzymać jednocześnie tempo leczenia tych, którzy chorują na choroby serca” – podkreślił prof. Witkowski.